Obwodnica – za, a może przeciw?

Obwodnica jest potrzebna Złotoryi – to oczywistość, nad którą nikt zdrowo myślący nawet nie będzie dyskutować.  Na obwodnicę nasze miasto czeka już prawie czterdzieści lat, czyli od czasów, gdy ruch był tak mały, że zamykając oczy i przechodząc na drugą stronę ulicy Legnickiej, Staszica, Sienkiewicza czy Wojska Polskiego, trzeba było mieć nieziemskiego pecha, aby ta czynność się nie udała. Problem więc jest w tym, nie czy ma być, ale jak ma przebiegać.

Nie dziwi mnie, że osobami najbardziej zainteresowanymi, takimi, które przychodzą na konsultacje, gorąco dyskutują, protestują są te, którym planowany przebieg  trasy w jakiś sposób będzie przeszkadzał. Wokół obwodnicy narosło już trochę mitów, niedopowiedzeń, spekulacji, wariantów rozwiązań. Nie jestem specjalistą od projektowania dróg, ale w miarę uważnie przeczytałem materiały przygotowane przez firmę projektową. Brałem również udział w jednym ze spotkań konsultacyjnych w Rokitnicy, dyskutowałem trochę z mieszkańcami Kopacza. Gdzieś tam, kiedyś w czasie swojej edukacji otarłem się o ekonomiczne aspekty projektowania i funkcjonowania miast. A poza tym jeżdżę trochę po Polsce, i ponieważ cieszę się jak dziecko, gdy widzę nowe drogi i nowe obwodnice (nie tylko te na drogach wyższego rzędu), bacznie się przyglądam jak zostały wykonane, jak przebiegają, o ile lepszym rozwiązaniem są w stosunku do starych traktów. Dlatego pozwoliłem sobie na szerszą wypowiedź na temat złotoryjskiej obwodnicy – tym bardziej, że w najbliższy piątek odbędzie się t.zw. społeczna konsultacja w tej sprawie.

Nie dziwią mnie protesty mieszkańców Kozowa, Kopacza, Wilkowa i Sępowa, którym nagle chce się zabrać wiejski, sielski klimat i zafundować pył, zgiełk, spaliny, drżenie ziemi, ryczące motory, brak możliwości przejścia z jednej strony wsi na drugą. Brzmi jak horror? Oczywiście – tak to wygląda, zwłaszcza, gdy umiejętnie podsyca się zbiorową wyobraźnię.

Ale od początku.

Po pierwsze: po co buduje się obwodnicę?

Zadaniem obwodnicy jest skierowanie ruchu tranzytowego, oraz części ruchu miejscowego poza obszar miejski i odciążenie tym samym natężenia ruchu na obszarze zurbanizowanym.  Aby obwodnica była efektywna, ważne jest aby te dwie wartości (tranzyt i ruch miejscowy) w jak największym stopniu skierować właśnie na obwodnicę.  Nie trzeba przeprowadzać złożonych badań, żeby stwierdzić, że przez węzeł Złotoryja największy ruch generowany jest na kierunku Jelenia Góra – Legnica, Lwówek Śląski – Legnica oraz w mniejszym stopniu Bolesławiec – Jawor.  Między bajki należy zaś włożyć twierdzenia, że istotna część tranzytu to pojazdy jadące z Bolesławca i Chojnowa do Legnicy, czy z Chojnowa do Jawora – wystarczy spojrzeć na mapę, żeby stwierdzić, że to nie ma sensu.  Do tego dochodzi ruch związany z wydobyciem surowców naturalnych w rejonie Złotoryi – czyli przede wszystkim z kierunku południowego oraz ruch generowany przez samo miasto. Złotoryja jest naturalnym satelitą Legnicy i w tym właśnie kierunku mieszkańcy najczęściej się udają i wracają. W dodatku Złotoryja rozwija się w kierunku południowym (osiedla: w ciągu ul. Leszczyńskiej oraz pod Wilczą Górą). Biorąc to wszystko pod uwagę, naturalnym rozwiązaniem będzie umiejscowienie obwodnicy od strony południowej miasta. Tym samym wariant północny należy uznać  za niekorzystny zarówno dla ruchu tranzytowego jak i miejscowego.

Po drugie: jeżeli od południa, to jak położona względem miasta?

Aby ruch z miasta przenieść w jak największym stopniu na obwodnicę,  nowa droga musi wkomponować się w układ urbanistyczny. Nie może przebiegać zbyt daleko od zabudowań, ani dotychczasowych ciągów komunikacyjnych, i co ważne, a często jest pomijane – w naturalny sposób powodować, że kierowcy wybiorą tę drogę, a nie inną np. śródmiejską. To trochę tak, jak z wytyczaniem chodników przez skwer miejski – najlepiej ułożyć je tam, gdzie jest wydeptana ścieżka, świadczy to bowiem o naturalnym ciągu komunikacyjnym. Dlatego należy unikać wszelkich dojazdów, dodatkowych skrzyżowań i zjazdów.

Jeszcze rok temu obwodnica miała zaczynać się na skrzyżowaniu dróg 364 (w kierunku Legnicy) i 363 (w kierunku Jawora) i biec wschodnią częścią Kopacza, przecinając wieś na dwie części. Mieszkańcom Kopacza nie podobał się ten wariant, chociaż drogę wytyczono na terenach od dawna przeznaczonych na ten cel w około dwustumetrowym pasie, gdzie teraz są pastwiska i nieużytki, a środkiem ciągnie się linia wysokiego napięcia.  Do zabudowań pozostawałoby nawet do 100 metrów, więc uciążliwości większej raczej by nie było. Zwłaszcza gdyby mieszkańcy Kopacza wymogli postawienie ekranów lub odpowiednio wysokich nasypów. Poza tym obwodnica to zwykła droga wojewódzka, a nie autostrada czy trasa szybkiego ruchu. Droga, z której wytyczone są zjazdy na pola, nie mówiąc już o skrzyżowaniach z drogami lokalnymi. Widać jednak, że mieszkańcy Kopacza musieli użyć bardzo mocnych argumentów, bowiem projektant postanowił przesunąć  arterię poza wieś. Z punktu widzenia mieszkańców Kopacza rozwiązanie idealne. Ale czy na pewno?

Teraz obwodnica ma przebiegać niedaleko nowopowstałych domków jednorodzinnych. W dodatku planowana trasa trafia na teren leśny, o ciekawym ukształtowaniu, miejscami podmokły, co dla inwestora będzie pewnym utrudnieniem – czytaj wygeneruje dodatkowe koszty. To, co będzie ulgą dla mieszkańców Kopacza, dla mieszkańców dolnego Kozowa, może okazać się dolegliwością. Odłóżmy jednak na chwilę problemy mieszkańców tych wsi i spójrzmy na to z perspektywy mieszkańców miasta. Jadąc od strony Legnicy, czyli z kierunku o najwyższym natężeniu ruchu, i kierując się w stronę południowych sektorów miasta, będziemy musieli , albo zjechać w okolicy stacji kolejowej w górnym Kozowie i przejechać przez całą wieś do ronda, albo dojechać do skrzyżowania dróg 364 i 363 (za przejazdem kolejowym) i odbić w stronę Rokitnicy. Oba rozwiązania, z punktu widzenia złotoryjski  kierowców nie są najszczęśliwsze. Nawet ktoś, udający się w stronę południowej połaci miasta, dwa razy pomyśli, zanim zdecyduje pokręcić się po Kozowie, czy nadłożyć  drogi do wjazdu na obwodnicę. Dla tranzytu, owszem, będzie to w miarę neutralne rozwiązanie, chociaż nie wiem czy na tyle, żeby jednak jakaś jego część nie zdecydowała się na przejazd miastem, a zwłaszcza wsią Kozów, drogą, wśród starych i nowych zabudowań.

Z punktu widzenia mieszkańców Złotoryi, ale również mieszkańców Kozowa, lepszym rozwiązaniem był wariant obowiązujący jeszcze w 2010 r., gdy obwodnica zaczynała się na rondzie, które miało powstać na skrzyżowaniu dróg 364 (do Legnicy) i 363 (do Jawora). W sposób naturalny droga wpisywałaby się w ciąg komunikacyjny, służąc zarówno tranzytowi w kierunku Jeleniej Góry oraz Lwówka Śląskiego, będąc  dogodną droga dojazdu do strefy pod Wilczą Górą oraz dla południowych osiedli Złotoryi.

Preferowany obecnie wariant byłby może nawet dobrym rozwiązaniem pod jednam wszakże warunkiem: do ronda w dolnym Kozowie wybudowano by łącznik od drogi 364 (na Legnicę). Nie ma go jednak w projekcie, więc należy zakładać, że jego powstanie to kwestia następnych pokoleń.

Po trzecie: Zamiast psuć coś, co może nie jest doskonałe, ale na pewno nienajgorsze, może lepiej poprawić to, co jest ewidentnie złe.

Obwodnica biegnąca środkiem Kopacza na pewno nie jest rozwiązaniem idealnym, ale tak naprawdę, nie pogorszy jakości życia mieszkańców tego osiedla. Pamiętajmy, że Kopacz przestaje już być wsią, a staje się podmiejskim osiedlem. Obwodnica biegłaby niezagospodarowanym pasem – tam gdzie obecnie znajduje się sieć wysokiego napięcia. Byłaby też udogodnieniem dla tych mieszkańców Kopacza, którzy albo dojeżdżają do Legnicy, albo do południowej części Złotoryi. Prawdziwym problemem jest za to przebieg obwodnicy w obszarze Wilkowa oraz Sępowa. O ile w Wilkowie jej przebieg  jest raczej nie do ruszenia (poza tym generalnie nie przecina chyba wsi), to dziwi mnie trochę uparte trwanie przy puszczaniu jej środkiem Sępowa, gdzie domy w odróżnieniu od Kopacza nie będą stały w oddaleniu od drogi, ale zaledwie kilka, kilkanaście metrów od niej. Wprawdzie, to nie trasa szybkiego ruchu, ale sam mieszkając przy ul. Legnickiej zdaję sobie sprawę, że może być to uciążliwe. Tym bardziej, że istnieją rozwiązania alternatywne.

Po czwarte: Dlaczego nie poprowadzić obwodnicy przed Sępowem?

Analizując mapę, a także będąc w terenie, można rozważyć dwa warianty, które moim zdaniem są możliwe do realizacji, a przy tym nie generują chyba znacznie wyższych kosztów niż to zakładano pierwotnie. W tym miejscu warto zwrócić uwagę, że projektant zgodził się na znaczne zwiększenie kosztów, aby ominąć Kopacz. Czy nie warto pomyśleć, aby zamiast  na ominięcie Kopacza wydać pieniądze i to mniejsze na poprowadzeni drogi przed Sępowem?  Najbardziej narzuca się wariant drogi, która łączyłaby się z drogą 328 (na Jelenią Górę) na skrzyżowaniu w Jerzmanicach.  Taki wariant na pewno oprotestowaliby mieszkańcy domu – byłej przedwojennej karczmy, który stoi przy tym skrzyżowaniu. Gdyby w miejsce skrzyżowania postawić rondo to z punktu widzenia ekonomii, funkcjonalności jest to chyba najlepsze rozwiązanie. Ale nie jedyne. Można bowiem pomyśleć również nad wariantem, gdyby obwodnica włączyła się w ciąg drogi 328 pomiędzy przejazdem w Jerzmanicach a pierwszymi zabudowaniami. Czy mieszkańcom rzeczonego domu przy skrzyżowaniu bardziej by to ulżyło? Chyba nieznacznie.

Te alternatywne warianty, jak wynika z mapek udostępnionych przez projektanta, nie kolidują z obszarami chronionymi.

Zapomnijmy na chwilę o protestach mieszkańców Sępowa. Czy początek obwodnicy na skrzyżowaniu drogi 328 jest dobrym rozwiązaniem? Nienajlepszym. Zmusza bowiem kierowców jadących z kierunku Lwówka (a jest to znaczny udział w tranzycie przez Złotoryję) do nienaturalnego skrętu w kierunku Jeleniej Góry i dojechania do skrzyżowania na Sępów. Na pewno nie jest to uciążliwość dla kierujących na skalę tej, która czekać ich będzie w dolnym Kozowie, ale wystarczająca, żeby jakiś procent samochodów pojechał albo przez dolne rejony Złotoryi, albo przez miasto. Dlaczego? Ponieważ zakłóca naturalny ciąg komunikacyjny.

Chętnie usłyszałbym od projektantów jakie argumenty przemawiają za przesunięciem obwodnicy poza Kopacz i włączenie jej w ciągu drogi 363 w dolnym Kozowie. Jakie natomiast nie pozwalają na korzystniejsze dla mieszkańców Sępowa poprowadzenie tej drogi?

Ponad rok temu na spotkaniu konsultacyjnym w Rokitnicy tłumnie przybyli mieszkańcy Kopacza, Sępowa oraz Kozowa. Nie wiem ilu było mieszkańców Złotoryi poza mną, bo jeżeli byli, to tak samo jak ja siedzieli cicho i przyglądali się z boku na awanturę, która wtedy rozgorzała. Mam wrażenie, że im kto głośniej krzyczał, tym bardziej był słyszany i uwzględniony przez projektantów obwodnicy. Trudno jest ocenić, co jest ważniejsze: interes siedemnastu tysięcy mieszkańców Złotoryi czy kilkudziesięciu mieszkańców wsi otaczających nasze miasto. Interes mieszkańców dolnego Kozowa czy Kopacza. Nie chodzi tu o licytowanie się, dla kogo obwodnica będzie bardziej uciążliwa, a dla kogo w tej chwili brak jej jest równie, a może bardziej dotkliwy.  Chodzi przede wszystkim o to by obwodnica została poprowadzona w sposób optymalny. A dopóki ktoś mnie rzeczowo i merytorycznie nie przekona, iż jest inaczej, będę się upierał, że proponowany na dzisiaj wariant jest po prostu zły.

Mam nadzieję, że na spotkanie konsultacyjne w sprawie obwodnicy, które odbędzie się w piątek o godzinie 16 w ZOKu, przybędą mieszkańcy naszego miasta, a w ich liczbie – radni miejscy. Źle by się stało, gdyby o sprawach żywotnych dla Złotoryi decydowano poza naszymi plecami.

I na koniec. Na mapkę satelitarną rodem z Zumi, spróbowałem nanieść omawiane warianty przebiegu obwodnicy. Siłą rzeczy nie jest to dokładne odwzorowanie, ale daje pojęcie jak droga ma przebiegać, jak miała przebiegać i jak może przebiegać – zwłaszcza jeżeli weźmie się pod uwagę topografię terenu.

 

Robert Pawłowski

Mapka w dużej rozdzielczości do pobrania

1 thought on “Obwodnica – za, a może przeciw?

  1. Nie rozumiem jak, będąc projektantem i specjalistą urbanistyki, można zastanawiać się nad najlepszym przebiegiem obwodnicy Złotoryi? Interesuje mnie temat infrastruktury i urbanizacji, więc pozwolę sobie wypowiedzieć się na ten temat.
    Najbardziej optymalnym rozwiązaniem wydaje mi się być puszczenie obwodnicy od Nowej Ziemi przy Złotym Lesie wokół Sepowa (to wymaga wyrębu lasu, ale niewielkiej powierzchni), budowa ronda na skrzyżowaniu drogi w kierunku kopalni i Sępowa. Dalej – przebieg przez Wilków, jak pan napisał, nie do zmienienia. Bariera geograficzna w postaci Wilczej Góry jest nie do przejścia. Kolejna kontrowersja – przecięcie otuliny Parku Krajobrazowego “Chełmy” i leże nietoperzy. Czy budowa nasypu lub wiaduktu i ekranów dźwiękochłonnych to problem dla XXI-wiecznego budownictwa? Jednak ten projekt, jak widać, przeszedł i bardzo dobrze. Kolejna sprawa – Kopacz. Wiem, że mieszkańcy mogą czuć się zagrożeni obecnością drogi, ale, jak słusznie pan zauważył, to tylko droga wojewódzka. Budowa ronda na skrzyżowaniu DW363 i 364 wydaje się być naturalna. Wariant ominięcie wsi i budowa ronda koło Kozowa zwiększa kolizyjność tej trasy. Tiry musiałyby zjechać w stronę Jawora ,a skrzyżowanie jest niebezpieczne i nierzadko dochodzi na nim do wypadków i tam wjechać na rondo, zamiast wykonać tylko ten drugi manewr. Osobiście budowałbym przez Kopacz, bo nie może być tak, że teren przeznaczony pod inwestycję od kilkudziesięciu lat (czego mieszkańcy mają świadomość) pozostanie niezagospodarowany.

Comments are closed.