Pokaz kunsztu piłkarskiego

 

Kopia _MG_9999Nie tak dawno ubolewałem nad tym, że Złotoryja jest daleko za innymi miejscowościami, jeśli chodzi o organizowanie imprez, w których promuje się miasto, mieszkańcy się bawią i edukują, a przyjezdni z zachwytu nie mogą zamknąć ust. Dzisiaj chyba muszę trochę zliberalizować moje dosyć radykalne poglądy, chociaż…

Ale od początku może…


 

Pokaz kunsztu piłkarskiego

         W niedzielę na stadionie ZKS „Górnik” rozegrany został mecz pomiędzy liczną reprezentacją powiatu złotoryjskiego i „Orłami Górskiego”. Spóźniony trochę dotarłem na stadion, gdy po boisku biegało już 22 zawodników, to znaczy ci w czerwonych biegali, a ci w biało-czerwonych spokojnie rozgrywali piłkę.

Na pewno nie można było odmówić ambicji naszym zawodnikom.
Na pewno nie można było odmówić ambicji naszym zawodnikom.
 
Drogą dedukcji, doszedłem do wniosku, że ci pierwsi to nasi – powiatowi chłopcy, a ci drudzy to goście, widoczna bowiem była zdecydowana różnica w wieku zawodników miejscowych i przybyłych. Jednak to, co na pierwszy rzut oka mnie zastanowiło – zaciekawiło – trochę zmartwiło – rozczarowało, to liczebność widowni. Jak na takie, biorąc pod uwagę naszą małomiasteczkowość jednak, wydarzenie – tłumów nie było.
 
Ryszard Handziej prezentował się całkiem dobrze na boisku
Piłka zazwyczaj słuchała Ryszarda Handzieja, ale tylko na środku boiska.

Jeżeli dodać do tego, że impreza została zaplanowana prawie pół roku wcześniej, na boisku można było zobaczyć wielu byłych reprezentantów naszego Kraju (niekoniecznie w piłce kopanej) – to naprawdę zainteresowanie było mierne.

Albo promocja tego wydarzenia była niestosowna, albo rzeczywiście zainteresowanie tego typu imprezami w naszym mieście jest znikome i nie jest ważne tak naprawdę jaka to będzie impreza.

            Orłami zajmę się później, najpierw może o gospodarzach.
Grano fair-play, co nie znaczy, że nie bez poświęcenia
Grano fair-play, co nie znaczy, że nie bez poświęcenia

Któż to po boisku nie hasał? Był i pan Starosta, i pan Komendant, i Proboszcz, i burmistrz Wojcieszowa, i radni, i bezradni, i znakomici przedsiębiorcy naszego miasta i regionu, i piłkarze „emeryci”, i aktywni jeszcze kopacze naszych okolicznych lig, i ci co umieją kopać lepiej, i trochę gorzej. Pełen przekrój około trzydziestu żądnych zwycięstwa naszych wybitnych przedstawicieli. Jako się rzekło – biegali, atakowali, szarpali… 

_MG_0039
Piłka nie zawsze znajdowąła się tam gdzie trzeba

           Z Orłami zaś mam pewien problem mentalny, bo jakoś do „Orłów” pana Górskiego nijak nie pasowali mi ani pan Jan Gęsior, ani Igor Gołaszewski, ani Waldemar Prusik, ani Ryszard

Arek Gontarek nie wykorzystał kilku 90% sytuacji.
Arek Gontarek nie wykorzystał kilku 90% sytuacji.
Płyta boiska nie była idealna...
Płyta boiska nie była idealna...

Robakiewicz, ani Jerzy Wijas czy też pan były premier – Jan Krzysztof Bielecki. Co do kilku innych także mam jakieś wątpliwości, ale rozumiem pewną konwencję, w myśl której chodzi o zachowanie w pamięci nazwiska naszego najwybitniejszego trenera oraz promowanie sportu pt. piłka nożna.

Premier Jan Krzysztof Bielecki wykazał się dużymi umiejętnościami piłkarskimi
Premier Jan Krzysztof Bielecki wykazał się dużymi umiejętnościami piłkarskimi

  

Nieustpliwi
Nieustpliwi: Burmistrz Wojcieszowa Sławomir Maciejczyk i Igor Gołaszewski

       Rzeczywiście – nasza reprezentacja bardzo się starała, niestety zabrakło jednak doświadczenia, trochę umiejętności oraz zimnej krwi. „Orły” pykały sobie subtelnie piłeczką, uważając by za bardzo się nie zmęczyć (i ta uwaga wcale nie jest przytykiem, a wręcz przeciwnie – pochwałą) i kiedy nadarzała się sprzyjająca ku temu okazja, to znaczy, gdy nasi popełnili jakiś błąd, delikatnie przyspieszali. Tak sobie myślę, że 2:0 to był bardzo polityczny wynik. Nie jest to pogrom, który mógł nastąpić, ale to nieładnie bić gospodarzy. 2:0 jest to wynik, który mimo wszystko podkreśla, że jest się lepszym.

          Muszę się przyznać, że z pewną zazdrością patrzyłem na biegające po trawie znajome twarze, bo stanąć na boisku i zmierzyć się oko w oko, z kimś, kto reprezentował nasz Kraj, to na pewno niebywała przyjemność.

Wpadnie, czy nie wpadnie? Nie wpadła.
Wpadnie, czy nie wpadnie? Nie wpadła do bramki bronieonej przez Zygmunta Kalinowskiego.

I w sumie wynik tej konfrontacji nie był tak istotny (choć poszedł w Świat), jak udział w niej. Tym bardziej szkoda, że poza wymiarem sportowym i niewątpliwą satysfakcją naszych powiatowych piłkarzy, impreza nie nabrała takiego charakteru na jaki zasługiwała i podejrzewam, takiego, na jaki liczyli organizatorzy.

          Oglądając mecz prowadzony, co warto podkreślić, w atmosferze fair-play naszły mnie dwie refleksje. Pierwsza to taka, że nie zawsze, ci co ciężko pracują mogą liczyć na korzystne wynagrodzenie (wynik). Druga – nie wystarczy dobry pomysł na imprezę jako taką – trzeba mieć jeszcze lepszy scenariusz takiej imprezy.

                                                             Robert Pawłowski

P.S.   

Jakub Kosiński
Jakub Kosiński, nie zawsze wygrywał pojedynki główkowe

W przerwie była mała uroczystość udekorowania mistrzowskiej drużyny juniorów ZKS „Górnik”, która okazała się najlepszą na Dolnym Śląsku. Przy tej okazji publiczność mogła podziwiać sprawność naszych lokalnych władz. Organizatorzy zapomnieli prawdopodobnie otworzyć bramkę prowadzącą z trybuny na boisko, więc pani radna Jadwiga Szeląg, zaproszona do pogratulowania młodym piłkarzom – z wdziękiem przeskoczyła przez ogrodzenie. Panu Burmistrzowi nie pozostało nic innego jak pójść w ślady pani radnej sejmiku dolnośląskiego i równie chyżo przekroczył przeszkodę. Nic, tylko pogratulować sprawności fizycznej.