Dzięki lekkiej mgle widoki były nieziemskie  fot. Agnieszka Młyńczak To miał być miły, niemęczący rajd Klubu Górskiego Róża Bazaltowa. Ostatni w tym sezonie. Góry Sokole w Rudawach Janowickich bardziej nadają się na uprawianie wspinaczek, niż na piesze rajdy. Specjalnie nie ma gdzie chodzić, ale ponieważ dzień już krótki, trasa też musiała być krótka.

 
 
Dzięki lekkiej mgle widoki były nieziemskie  fot. Agnieszka Młyńczak 
Dzięki lekkiej mgle widoki były nieziemskie fot. Agnieszka Młyńczak
Rycerski Jasiek zawsze pomaga damom   fot. Bogumiła Kopka
Rycerski Jasiek zawsze pomaga damom fot. Bogumiła Kopka

Tuż za Świerzawą Elżbieta zauważyła, że świeci jej się rezerwa paliwa w samochodzie. A stacji benzynowych na naszej trasie nie było… Przepraszam, były dwie, ale w niedzielę zamknięte. Na szczęście, choć nie bez nerwów, znaleźliśmy stację paliw w Radomierzu. To był pierwszy (lekki) pech.

"Róża Bazaltowa" na Husyckich Skałach   fot. Agnieszka Młyńczak
"Róża Bazaltowa" na Husyckich Skałach fot. Agnieszka Młyńczak

Trasa naszego rajdu prowadziła poprzez Husyckie Skały na Sokolik i Krzyżną Górę. Podejścia były łagodne, a dzięki lekkiej mgle nieziemskie widoki. Rozproszone światło pod nieco zachmurzonym niebem wydobywało i podkreślało ostatnie przepiękne kolory jesiennych lasów i łąk. Nasz spacerek zakończyliśmy około godziny trzynastej lekkim posiłkiem w schronisku Szwajcarka i gromkim śpiewaniem. W domu mieliśmy być już o piętnastej. Ruszyliśmy w drogę. Niestety! W miejscowości Trzcińsko wredna, podstępna kałuża skrywająca głęboką dziurę, pokrzyżowała nam plany. Agnieszka, jadąca jako pierwsza (na szczęście z niewielką prędkością), wpadła w tę zasadzkę i z hukiem złapała gumę. To był drugi pech. Poważny. Życzliwi ludzie poradzili, abyśmy wezwali policję, bo przez tę dziurę już dużo samochodów poległo. Wykonaliśmy więc telefon i spokojnie czekaliśmy. W międzyczasie próbowaliśmy wymienić koło. Ani pierwszy kierowca – Agnieszka, ani drugi – Elżbieta nie umiały tego zrobić. Również nikt z naszej ekipy nie umiał wymienić koła. Na szczęście, widząc naszą bezradność, koło wymienił życzliwy tubylec.

Na policję czekaliśmy około pół godziny, w naiwności sadząc, że dzięki temu będzie można zażądać odszkodowania od właściciela drogi. Nic bardziej mylnego! Policja spisała tzw. notatkę służbową i poinformowała, iż można ją odebrać jedynie osobiście na policji w Jeleniej Górze. Za tydzień. Ponadto sympatyczni funkcjonariusze nie mieli pojęcia kto jest zarządcą nieszczęsnej dziurawej drogi w miejscowości Trzcińsko. No, a gdyby już zostały spełnione powyższe warunki, to chcąc uzyskać odszkodowanie, należałoby pozwać właściciela drogi do sądu. Każdy, kto choć raz zetknął się z polskim sądownictwem, na pewno by z tego zrezygnował. Ja również zrezygnowałam.

Resztki jesieni z Krzyżnej Góry  fot. Bogumiła Kopka
Resztki jesieni z Krzyżnej Góry fot. Bogumiła Kopka

Z rozpaczy, że trzeba było długo czekać, aż policja spisze notatkę, reszta naszej ekipy wypiła resztę piwa i podjęła głośne śpiewy – dość niecenzuralne. Miejscowi tubylcy zerkali ciekawie. Funkcjonariusze też. Podejrzliwie. W końcu czynności policyjne zostały zakończone. Na szczęście było jeszcze jasno, humory się poprawiły i można było ruszyć w dalszą drogę. Do domu. Policja odjechała. Wyruszyliśmy dziarsko, przejechaliśmy Trzcińsko i po przejechaniu kilku kilometrów, Agnieszka znów złapała gumę. W drugim kole. To nie była dziurawa opona, lecz uszkodzona felga na wyżej wspomnianej dziurze. I to był trzeci pech. Bardzo poważny. Zaczął już zapadać jesienny zmierzch. Do Trzcińska było kilka kilometrów. Co robić? Róża Bazaltowa rozpoczęła wykonywanie licznych telefonów do rodziny i znajomych w poszukiwaniu koła, które by pasowało do skody Fabia. Z pomocą przyszedł Zbigniew, który chociaż należy do naszego klubu, tym razem nie poszedł na rajd i został w Złotoryi. Na szczęście. Pożyczył koło od swojej znajomej i wraz ze szwagrem Agnieszki dostarczyli je do samochodu, który stał samotnie na drodze w szczerym polu w całkowitych już ciemnościach, w odległości ponad trzydziestu kilometrów od Złotoryi. Panowie w ciągu pięciu minut sprawnie wymienili koło, i do domu dojechaliśmy już bez przeszkód.

Wezwaliśmy nawet pocję, niestety...  fot. B. Kopka
Wezwaliśmy nawet policję, niestety... fot. B. Kopka

Pomimo, że to był pechowy rajd, czegoś nas nauczył. Po pierwsze, że zawsze w Klubie możemy liczyć na siebie. Po drugie: nigdy nie należy wzywać policji, gdy nie jest to absolutnie konieczne, bo tylko traci się czas. I po trzecie, najważniejsze: kobiety, które jesteście kierowcami! Uczcie się wymieniać koła, bo nie znacie dnia ani godziny. Weźcie ten lewarek do ręki, poproście męża, szwagra czy syna żeby wam powiedział jak się do niego zabrać. Włóżcie ten lewarek pod odpowiednie miejsce pod samochodem i wymieńcie koło. Do tego nie potrzeba dużej siły. No, może podczas odkręcania śrub, gdy trzeba skakać na klucz, bo rękami się nie da :). A poza tym to nic trudnego.

Ja już się nauczyłam wymieniać koło.  

Pozdrawiam wszystkie kobiety kierowców!

Agnieszka Młyńczak