Dla zdrowia i urody…

_MG_7759 kopiaW sobotnie przedpołudnie do hali sportowej Tęcza nadciągają grupy młodych ludzi z obszernymi torbami przewieszonymi przez ramię. To goście Złotoryjskiego Towarzystwa Tenisowego. Publiczność w większości stanowią rodzice lub znajomi tenisistów. No i oczywiście organizatorzy turnieju tenisowego. Impreza ma zasięg dolnośląski, a na dodatek do złotoryjskiej hali zjechali młodzi czescy mistrzowie rakiety. Imprezę dopina na ostatni guzik prezes Mieczysław Pluta. 

Rozgrzewkę tenisistek obserwuje okiem fachowca Tadeusz Kuczyński, który z ZTT związany jest od samego początku, więc historię tenisa w naszym mieście ma w małym palcu.

Choć dziś w środowisku polskich tenisistów Złotoryja kojarzona jest z niebagatelnymi sukcesami, to zanim tak się stało, sport rodził się powoli – opowiada o tym nestor i trener naszych mistrzów rakiety. Tenis w Złotoryi powstawał od zera. Przed nami nikt nie grał. Kiedyś byłem zawodnikiem w lekkiej atletyce i kiedy skończyłem swoją karierę w tej dziedzinie, uznałem, że trzeba coś robić dla zdrowia i urody. Był wtedy 1973 a może 74 rok. Zebrała się mała grupka zapaleńców, wtedy jeszcze młodych ludzi i postanowiliśmy wspólnie rozkręcać ten tenis. Na początku było ciężko. Nie było bazy, kortów, graliśmy na boiskach piłki ręcznej. Dlaczego postawiliśmy na tenis? Ten sport można uprawiać długie lata, nie trzeba zważać na wiek. Koledzy, którzy wtedy ze mną zaczynali, starsi ode mnie, teraz mają pod osiemdziesiątkę i nadal grają. Na samym początku graliśmy sami, potem zaczęła przychodzić młodzież i przyglądać się temu, co robimy.

Grupa sześciu: Jan Bryś, Karol Pluta, Edward Lubański, Tadeusz Kuczyński, Jerzy Markowski, Andrzej Maszczak przy ogradzaniu kortu na pl. Zacisze. J. Markowski za słupem, K. Pluta ... za aparatem.
Grupa sześciu: Jan Bryś, Karol Pluta, Edward Lubański, Tadeusz Kuczyński, Jerzy Markowski, Andrzej Maszczak przy ogradzaniu kortu na pl. Zacisze. J. Markowski za słupem, K. Pluta ... za aparatem.

Obecny prezes – Mieczysław Pluta z początkiem tenisa w Złotoryi wiąże inne wspomnienia: Mój brat Tadeusz studiował architekturę i pod koniec 1971 roku rozpoczął pracę w Urzędzie Miejskim w Szczecinie, gdzie odpracowywał stypendium fundowane. Latem 1972 zaczął grywać tam w tenisa z kolegami z pracy. Podczas rodzinnych odwiedzin chciał pokazać mnie i ojcu korty. Traktował je (i słusznie) jako miejsce wymagające właściwego ubioru, sprzętu, dostępne dla wybranych i wymagające wprowadzenia przez członków „klubu”. Tata jednak miał naturę sportowca i chciał od razu zagrać. Pomimo protestów brata już po kilku minutach, po wypożyczeniu rakiet byliśmy na kortach. Przez kilka kolejnych dni odbijaliśmy rankami na kortach w Szczecinie przy ul. Wojska Polskiego. Po powrocie do Złotoryi tata ze swoim przyjacielem Janem Brysiem (który chyba równolegle zapoznał się z grą za pośrednictwem swojego zięcia) wypatrzyli asfaltowe boisko do piłki ręcznej przy stadionie „Górnika”. Tata miał białą Skodę Oktawię, pan Bryś czarną. Ustawiali je w odpowiedniej odległości, pomiędzy klamkami naciągali linkę, wieszali złożoną siatkę do siatkówki (w którą grali od zawsze). Grali sami, a często ze mną i synem pana Janka – Krzysztofem. Po pewnym czasie, tej samej zimy dołączył pan Jerzy Markowski, Tadeusz Kuczyński, Edward Lubański, Andrzej Maszczak. Chyba już wiosną 73 wypatrzyli placyk na pl. Zacisze.

Mimo, że tenis w Złotoryi pojawił sie niejako „z importu”, zaraz znalazł rzesze wielbicieli.

Alina Janowska i p. Kurtycz (znany piosenkarz polskiego country). Fotka wykonana na kortach na pl. Zacisze pewnie koło roku 1972. Naszą ekipę (w ciemnych dresach) reprezentują Jan Bryś - po prawej i Karol Pluta.
Alina Janowska i p. Kurtycz (znany piosenkarz polskiego country). Fotka wykonana na kortach na pl. Zacisze pewnie koło roku 1972. Naszą ekipę (w ciemnych dresach) reprezentują Jan Bryś - po prawej i Karol Pluta.

Grupa tenisistów zaczęła się rozrastać – mówi Tadeusz Kuczyński. Rozpoczęliśmy regularne treningi. Pewną zasługę ma w tym mój syn Jacek, który zainteresował tenisem swoich kolegów i koleżanki.  I wtedy bardzo dotkliwy stał sie brak kortów. Postanowiliśmy poradzić sobie jakoś z tym kłopotem i znaleźć jakiś plac czy obiekt. Wiele pomógł nam bardzo oddany działacz sportowy, pan Adam Kukla. Pełnił on wtedy funkcję Przewodniczącego Powiatowego Komitetu Kultury Fizycznej. Wspólnie znaleźliśmy plac na Zaciszu. Zwróciliśmy się do miasta o przekazanie nam tego miejsca. Miasto wyraziło zgodę, dało pieniądze, ja, jako budowlaniec z zawodu, sporządziłem projekt. Potem już w czynie społecznym sami wybudowaliśmy kort. No, może półtora kortu. W pewnym momencie nasz apetyt wzrósł, bo stałego grona wciąż dołączali nowi tenisiści i kort zrobił się za ciasny. Postanowiliśmy wtedy poszukać innego miejsca i tak trafiliśmy na ulicę Konopnickiej. Nie było jednak łatwo wybudować kolejny kort. Co prawda organizacyjnie podpięliśmy się pod szkołę nr 3 jako sekcja tenisowa, a potem pod ZOK, ale pieniędzy ani sponsorów nie mieliśmy, więc wpadliśmy na pomysł wystąpienia z petycją do władz. Napisaliśmy, co nam trzeba, po co itd. Żeby wszystko było społecznie uzasadnione zebraliśmy podpisy, ponad 500, wśród uczniów szkół, wśród dorosłych i oddelegowaliśmy młodych do I sekretarz komitetu miejskiego PZPR, pani Mrozek. Delegacja wróciła z tarczą. Pani Mrozek przychyliła się do petycji, tylko postawiła warunek, abyśmy sami sporządzili dokumentację techniczną. Wtedy znowu przypomniałem sobie o budowlanej profesji, zrobiłem projekt, kosztorys i przedstawiłem władzom. Miasto wyznaczyło firmę budowlaną, chyba to był PBRol. I tak zyskaliśmy kolejne trzy korty. Ale nie mieliśmy żadnego zaplecza socjalnego, a potrzebne są przecież chociażby szatnie, toalety. W tej sytuacji znowu zaczęliśmy wydeptywać ścieżki do urzędów i prosić o przydział budynku stojącego nieopodal kortów, pomieszczeń opuszczonej stolarni. Jak już pozyskaliśmy zaplecze, trzeba było starać się o wodę, oświetlenie…To był taki bieg z przeszkodami.

Mariusz Zieliński z pucharem Mistrza Polski Seniorów z roku 1999. Obok trenerzy Tadeusz i Jacek Kuczyński. Po bokach Adam Tatko, Mieczysław Pluta i Łukasz Pluta
Mariusz Zieliński z pucharem Mistrza Polski Seniorów z roku 1999. Obok trenerzy Tadeusz i Jacek Kuczyński. Po bokach Adam Tatko, Mieczysław Pluta i Łukasz Pluta

A w tym czasie, kiedy borykaliśmy się z trudnościami i rozwiązywaliśmy problemy budowlane, trwały intensywne, regularne treningi. Młodzi robili postępy. Jak jechali na turniej, to już nie przegrywali w pierwszej rundzie, tylko w drugiej, potem trzeciej…Jeszcze później dziewczyny dochodziły do półfinału, finału. Złotoryja zaczynała być w światku tenisowym znana.

Na pierwsze sukcesy przyszło pionierom złotoryjskiego tenisa czekać nie mniej niż trzy lata. Dzisiaj złotoryjanie grają w pierwszej lidze, ale trzydzieści lat temu cieszyła każda zaliczona bez straty punktów runda. Tadeusz Kuczyński wspomina chętnie tych młodych tenisistów, którzy, przecierając szlak, wypracowywali pierwsze sukcesy dla Złotoryi i wprawiali w zdumienie zawodników oraz trenerów z większych miast. Pamiętam ich wszystkich, ale najsilniej utkwiły mi w świadomości cztery zdolne, mocne dziewczyny: Kaczyńska, Sopińska, Wojciechowska, Latosińska. Liczyły sie w sporcie jako juniorki. Pamiętam też Marka Kaczyńskiego, który był mistrzem centralnej spartakiady do lat szesnastu. Zawodnik ze Złotoryi wygrał – to był niemały szok dla warszawiaków. Potem przyszły inne sukcesy. Jak to zwykle bywa za sukcesami zawodników idzie popularność danej dziedziny sportu wśród młodzieży. Złotoryjskie korty zrobiły sie pełne. Jedni przemknęli jak meteor (w tym sama autorka), inny zatrzymali się na dłużej. Nie każdy miał determinację, by tyle trenować. Obecnie ZTT nie nastawia się na sport wyczynowy, raczej na rekreację. Kiedy przychodzą dzieci, cieszymy się, ale nie naciskamy na nie w stylu: „masz odnosić sukcesy”– mówi Tadeusz Kuczyński. Niech sobie grają i mają radość z tego pięknego sportu. Nie robimy z nich na siłę zawodników, nie oczekujemy, przynajmniej od razu, sukcesów. O sukcesie decyduje wiele czynników: zawodnik musi mieć talent, musi lubić sport. Powinien też mieć motywację (dużą rolę mogą odgrywać rodzice) i niewątpliwie – odporność psychiczną. Znam wielu zawodników, którzy byli utalentowani, ale podczas turniejów spalali się nerwowo. Teraz obserwuje pani, jak grają młode dziewczyny. Wygląda to naprawdę ładnie, a nawet nie wie pani, ile to pracy kosztuje zawodniczki. Pracy, talentu i dyscypliny. Zwłaszcza w tych czasach, zwłaszcza, gdy chce się odnosić sukcesy. Kiedyś trenowało się co drugi dzień, potem codziennie, jeszcze później dwa razy dziennie. Teraz trzeba odkładać wszystko na bok dla tenisa. My tak głęboko nie idziemy. Ale mamy też grupę wyczynową. Tu widzi pani po prawej stronie gra Madlena Kurasz. Ta młoda dziewczyna jest wicemistrzynią Polski drużynowo i wicemistrzynią indywidualnie. Inna nastolatka, o ta z końskim ogonem, co siedzi na trybunach, Marta Kałuzińska jest mistrzynią Polski do lat 16 w grze pojedynczej i z Madleną w grze podwójnej.

Członkowie początkowej grupy szkolonej na Zaciszu. Z brzegów instruktorzy – po lewej Adam Tatko, z prawej Tadeusz Kuczyński.
Członkowie początkowej grupy szkolonej na Zaciszu. Z brzegów instruktorzy – po lewej Adam Tatko, z prawej Tadeusz Kuczyński.

Tadeusz Kuczyński monitoruje, można by powiedzieć, również przyszłość swoich dawnych podopiecznych. Jak twierdzi – wyrośli na wspaniałych ludzi. Wielu pokończyło Akademie Wychowania Fizycznego i wracają tu jako trenerzy. Są też tacy, którzy maja status absolwentów wyższych uczelni zagranicznych, miedzy innymi USA (junior Pluta, Braniecka…). Obecnie nasz tenisista – Łukasz Skowroński prowadzi zajęcia sportowe na Mauritiusie i jeździ po okolicznych wyspach. Jeden z naszych wychowanków Marcin Gęsikowski jest księdzem i na dodatek mistrzem Polski wśród duchownych – wylicza z dumą Tadeusz Kuczyński.

Adam Tatko – pierwszy trener sekcji złotoryjskiego tenisa zapytany, jakie czynniki decydują o zostaniu mistrzem, bez wahania odpowiada – opanowanie emocji, odporność psychiczna. Można być mistrzem rakiety, grać pięknie technicznie na treningach, ale równocześnie spalać się podczas zawodów. Zdarzają się też zatracone talenty. Mieliśmy kiedyś, w latach siedemdziesiątych, chłopca z trudnej rodziny, można powiedzieć – patologicznej. Nazywaliśmy go Dzidziuś. To był samorodny talent. Otoczyliśmy go opieką, ale on miał zupełnie inne pomysły na życie. Na treningi nie przychodził, ale, o dziwo, turnieje wygrywał. Kiedyś trener poskarżył się koledze na Dzidziusia, a on: „I czym ty się martwisz, na trening nie przychodzi i wygrywa, moi zawodnicy przychodzą, a przegrywają”. Pamiętam pierwszy wyjazd z nim na turniej, chyba do Poznania. Dzidziuś wyszedł na kort tak śmiesznie ubrany i trafił na jakiegoś szpanera, który wszystko: sprzęt, torbę, strój miał najlepszego gatunku. Myśleliśmy, że Dzidziusia to speszy, ale gdzie tam. Co prawda przegrał z nim 5:7, ale wszyscy byli w szoku. Wyglądało to tak jakby ktoś, kto nigdy nie grał, zmierzył się z mistrzem, a mistrz ledwie uszedł z życiem. Dzisiaj raczej takie rzeczy się nie zdarzają. Dzidziuś nie wytrwał w sporcie. Dziś chyba pracuje w budowlance.

Dziesiąta rocznica działąlności Sekcji Tenisowej MKS AURUM. Prezesem AURUM był wtedy pan Józef Górzański a kierownikiem sekcji tenisowej M. Pluta
Dziesiąta rocznica działąlności Sekcji Tenisowej MKS AURUM. Prezesem AURUM był wtedy pan Józef Górzański a kierownikiem sekcji tenisowej M. Pluta

Obecnie trenerem młodych mistrzów rakiety jest syn Tadeusza Kuczyńskiego – Jacek. To ewidentny dowód na dziedziczenie pasji oraz talentu. Jak dziś wyglądają treningi? Halowy cykl szkolenia mamy podzielony na pięć dni – wyjaśnia trener. Ćwiczymy przez dwie godziny dziennie. Raz w tygodniu są jeszcze zajęcia z ogólnorozwojówki. W soboty i niedziele są tzw. konsultacje dolnośląskie i w ramach tych konsultacji są sparingi i ćwiczenia treningowe. Obecnie skupiam się na trenowaniu dwóch szesnastolatek Madleny i Marty, które maja już za sobą znaczące sukcesy. Inny nasz zdolny tenisista Konrad Mularczyk objęty jest centralnym szkoleniem. Jeździ na zgrupowania do Sopotu, Cetniewa, tam jest pod opieka trenerów kadry Polski. W 2009 roku Konrad wygrał halowe mistrzostwa Dolnego Śląska w dwóch kategoriach: do 16 i do 18 lat.

Ks. Marcin Gęsikowski z przyjemnością przypomniał sobie czasy gdy z najmłodszą drużyną ekstraklasy zajęli (Gęsikowski, Zieliński,Rajczakowski, Motlewski,Marcinkiewicz, lat 18, Wołasewicz l. 17) zajęli VI miejsce w Polsce.
Ks. Marcin Gęsikowski z przyjemnością przypomniał sobie czasy gdy z najmłodszą drużyną ekstraklasy zajęli (Gęsikowski, Zieliński,Rajczakowski, Motlewski,Marcinkiewicz, lat 18, Wołasewicz l. 17) zajęli VI miejsce w Polsce.

Jacek ma za sobą już bogate doświadczenie, jest zatem osobą, której mogę zadać pytanie o różnicę między tenisem sprzed lat a tym uprawianym dzisiaj. Oj, różnice są kolosalne. Sam przeszedłem drogę od starej drewnianej rakiety do dzisiejszych wynalazków technologicznych. Zmienia się przede wszystkim sprzęt. Czy to znaczy, że łatwiej się gra? Może tak. Początek jest łatwiejszy, ale potem przeskok od amatorskiej gry do zawodowej jest możliwy tylko dzięki ciężkiej pracy. Sprzęt to nie wszystko. Musi to być wsparte również wytrzymałością fizyczną. Stąd potrzeba ćwiczeń ogólnorozwojowych. Zawodnik musi szybko reagować na to, co dzieje się na korcie, szybko biegać, koordynować ruchy, mieć kondycję. Bez tego można się tylko ładnie bawić, ale nic więcej. Zawodnik musi być wytrzymały, bo szybkość wymian dziś jest nieporównywalnie większa niż niegdyś. Teraz oblicza się, że taka wymiana trwa około 4 sekund, więc trzeba się nieźle namachać rakietą. W tym czasie zawodnik musi wykonać dwa uderzenia, uruchomić około 140 mięśni i jeszcze odczytywać zamiar przeciwnika. Przy czym warto pamiętać, że mecz może trwać kilka godzin a turniej kilka dni.

Jeśli pyta pani, co się jeszcze zmieniło, to trzeba zauważyć, że również stroje tenisistów. Jest tylko jeden turniej, gdzie gra się w białych strojach, od butów do koszulki -Wimbledon. Pozostałe turnieje to rewia mody. Ma to oczywiście aspekt widowiskowy, podporządkowany światu mediów. Przez tych kilkadziesiąt lat w zasadzie nie zmieniły się geometria kortu, czyli jego wymiary, wysokość siatki oraz zasady gry.

Łukasz Skowroński na okładce pisma firmy Peter Burwash International (PBI), dla której działa na wyspie Mauritius
Łukasz Skowroński na okładce pisma firmy Peter Burwash International (PBI), dla której działa na wyspie Mauritius

Złotoryja doczekała się wspaniałych warunków do uprawiania tenisa ziemnego. Hala sportowa powstała właśnie z inicjatywy ZTT, a konkretnie obecnego prezesa Mieczysława Pluty. W lecie można grać na świeżym powietrzu na kortach przy Konopnickiej, późną jesienią i zimą w hali. Zastanawia mnie, dlaczego zatem w szkołach na lekcjach wychowania fizycznego nie wprowadza sie ćwiczeń z podstaw tenisa.

Jest taki program. Polski Związek Tenisowy zaproponował nauczycielom wychowania fizycznego mini tenis. Jest tylko pewien kłopot. Jedna rzecz to sprzęt, a w zasadzie jego brak w takich ilościach, jakie byłyby potrzebne. Co prawda, jeśli w mieście jest klub tenisowy, tak jak u nas, to dzieciaki mogą sobie wypożyczać rakiety i piłki. Nie wszędzie jednak jest taka możliwość. Druga, istotniejsza kwestia, a w zasadzie przeszkoda na drodze wprowadzania tego programu, to liczebność klas. Proszę sobie wyobrazić, że całą klasa chce się uczyć gry w tenisa, a na raz mogą na jednym korcie uprawiać ten sport najwyżej cztery. Poza tym w naszej hali na jednej lekcji wychowania fizycznego ćwiczą trzy szkoły. W związku z tym tenis nie wchodzi w rachubę. Kiedyś na lekcjach, jak jeszcze nie było hali i ćwiczyliśmy na korytarzach, wprowadzałem taki eksperyment: zawieszałem siatkę i młodzież odbijała gąbkowe piłki. Ale odbicia to tylko jeden etap treningu.

 Istnieje niebezpieczeństwo, że tenis na lekcjach mógłby zacząć uczniom kojarzyć się z obowiązkiem i niekoniecznie przełożyłoby się to na zainteresowanie tą dziedziną sportu wśród maluchów. Na razie na brak chętnych do gry nie narzekamy. Szczególnie, kiedy w telewizji pokazuje się siostry Radwańskie czy naszego Kubota – Dolnoślązaka, zainteresowanie tenisem rośnie. Inna rzecz, że często do nas przychodzą dzieci dawnych zawodników. Tradycja rodzinna zobowiązuje! Grają wtedy dziadkowie, rodzice i dzieci. Tenis sprawdza się jako gra całego życia. Widzę czasem czterolatki z rakietą, która jest niemal ich wzrostu, i widzę też na kortach wielu tenisistów w późno dojrzałym wieku. Można grać tak długo, na ile sił starcza. To nie jest tak kontuzjogenny sport jak np. piłka nożna. Nie ma bezpośredniego kontaktu z przeciwnikiem. Urazy wynikają raczej ze „ zużycia materiału”.

Grający zawodowo w tenis objęci są oczywiście programem odnowy biologicznej. Polega ona na masażu, higienie i wspierana jest odpowiednią dietą. W jej skład wchodzą napoje izotoniczne, ponadto banany, czekolada, czyli produkty bogate w magnez.

Jak na potwierdzenie tych słów podchodzi do nas Madlena Kurasz z bananem w ręce. Mam więc okazję przekonać się, że sumiennie przestrzegane są wskazania trenera. Wykorzystuję też przerwę Madleny w grze, by porozmawiać z młodą mistrzynią.

Madlena Kurasz
Madlena Kurasz

Iwona Pawłowska: Od kiedy grasz w tenisa?

Madlena Kurasz: Praktycznie od dziecka, mniej więcej od 6-7 roku życia.

I.P: Jak zaczęła się Twoja przygoda ze sportem?

M.K: Myślę, że największym zaangażowaniem w to, żebym zainteresowała się tenisem, wykazał się mój tato. To on ciągał mnie zawsze na korty, pomimo mojej niechęci. Nie od razu spodobał mi się ten sport. Ponieważ kiedy inne dzieci chodziły na dwór, beztrosko się bawiąc, ja biegałam za piłką na korcie, a po powrocie do domu nie miałam już na nic siły. Po pewnym czasie opiekę nade mną przejął trener Jacek Kuczyński, chociaż do tej pory zdarza mi się często grywać z tatą.

I.P: Dlaczego właśnie tenis, a nie inna dziedzina sportu?

M.K: Tenis jest w naszej rodzinie. Zarówno mój tata jak i mama reprezentowali w młodości ten sam klub, co ja. Gdy byłam młodsza, próbowałam swoich sił w akrobatyce sportowej, lecz niestety nie pogodziłam dwóch dyscyplin na raz i musiałam wybrać.

I.P: Ile czasu zajmuje Ci przygotowanie się do turniejów?

M.K: Okres przygotowawczy trwa około 1, 5 miesiąca przed rozpoczęciem sezonu letniego i zimowego. Potem już trenujemy na bieżąco technikę, oczywiście, kiedy wyjeżdżamy na turniej, gramy więcej sparingów.

I.P: Co jest najtrudniejsze w grze i na turniejach?

M.K: Zarówno w grze (na treningu) jak i na turnieju najtrudniejsze jest zachowanie koncentracji od początku do końca, nie dać ponieść się negatywnym emocjom – co często mi się zdarza. Ponadto na turnieju trzeba grać do końca,  czasami jest to bardzo trudne, kiedy popełnia się dużo błędów i przewaga przeciwnika wzrasta z piłki na piłkę.

_MG_7623 kopia

I.P: Zdarzały Ci sie już jakieś kontuzje?

M.K: Na szczęście nie dopadła mnie jeszcze żadna poważna  kontuzja i mam nadzieję, że w najbliższym czasie takiej nie złapię. Owszem, zdarzyły się drobne bóle pleców, ale po miesiącu ćwiczeń przeszły.

I.P: Jak się czujesz, gdy przegrywasz, a z jakimi emocjami wiążą się Twoje wygrane?

M.K: Zależy od tego, jaki zagrałam mecz. Nieraz bardziej cieszy przegrany mecz po dobrej grze, niż wygrany z ewidentnie słabszą osobą. Oczywiście zazwyczaj zwycięstwa cieszą bardziej.  Porażka mobilizuje mnie do pracy, pokazuje, nad czym powinnam jeszcze pracować.

I.P: Znajomi na pewno traktują Cię jak mistrzynię, szczególnie po ostatnich sukcesach.

M.K: Traktują mnie normalnie i jestem z tego bardzo zadowolona, aczkolwiek, kiedy odnoszę znaczący sukces, cieszą się razem ze mną.

I.P: Co daje Ci tenis w zwykłym życiu, jakie masz z tego korzyści?

M.K: Przede wszystkim uczy mnie dyscypliny, dał szansę poznać wielu wspaniałych ludzi, z którymi teraz jestem bardzo blisko związana. A przede wszystkim mam pasję, którą mogę rozwijać.

I.P: Grając, musisz przestrzegać konkretnej diety?

M.K: Staram się nie jeść niezdrowych rzeczy, ale średnio mi to wychodzi.

I.P: Turnieje tenisowe wiążą sie z podróżami. Udało Ci się już zwiedzić kawałek świata?

M.K: Świat – to zbyt obszerne pojecie, lecz zwiedziłam już całą Polskę!:)

Madlena wraca do gry, a ja jeszcze na zakończenie swojej wizyty w hali rzucam okiem na grające zawodniczki. Przypomina mi się dewiza Tadeusza Kuczyńskiego: Gra dla zdrowia i urody. Niewątpliwie senior złotoryjskiego tenisa ma rację. Szczególnie jeśli chodzi o tę urodę.

Iwona Pawłowska

W roku 2010 mija 20 lat od zarejestrowania Złotoryjskiego Towarzystwa Tenisowego (sierpień 1990) i 35 lat od utworzenia sekcji tenisowej przy MKS „Aurum” (1975).

ZTT tworzone było głownie dla podtrzymania warunków do treningu i finansowania szkolenia utalentowanej grupy chłopców: Zieliński, Gęsikowski, Rajczakowski, Kościuk prowadzonych przez T. Kuczyńskiego oraz rozpoczynającej wtedy szkolenie dużej grupy młodszej prowadzonej przez Jacka Kuczyńskiego.

Grupa starsza w całości stała sie wkrótce (1993) trzonem drużyny I Ligi, a Mariusz Zieliński został Mistrzem Polski w roku 1999. Także grupa młodsza dała wiele powodów do satysfakcji.

Prezesi ZTT:
Mieczysław Pluta(1990-92,2001-2004,2008-), Andrzej Gawroński(1992-1994), Tadeusz Paliszkiewicz(1994-1996),Janusz Prus(1996-1998) Piotr Behnke(1998-2001), Witold Kuczyński(2004-2008)  

1 thought on “Dla zdrowia i urody…

  1. Pozdrowienia dla “starszej gwardi” tenisistów złotoryjskich (Adam Tatko, Artur Kurasz ,Jacek Kuczyński ) z którą miałem przyjemność w latach 1974 – 1986 spotykać się na kortach podczas rozgrywek tenisowych.Gratuluję sukcesów juz osiągnietych ,życzę jak najwięcej nowych.
    Andrzej Dżoń (Radom)

Comments are closed.