05 lutego 2025

Ciekawych ludzi spotyka się czasem przypadkiem. Tak było z moją znajomością z panem Marianem Julianem Turkiewiczem – byłym mieszkańcem Radziechowa, który z powodu zmiany miejsca pracy zamieszkał w Lubinie. Udało mi się z nim porozmawiać dzięki jego siostrzenicy. Pani Zofia Kozubska umówiła spotkanie z wujkiem — elektrykiem z zawodu, wieloletnim przewodnikiem PTTK z   zamiłowania.

„Dlaczego zostałem przewodnikiem? Mój nauczyciel z zawodówki i wychowawca z warsztatów – Tadeusz Wierzchowski organizował sobotnie wyjazdy pod hasłem „Nie ma nas w domu”. Jechaliśmy na rowerach albo pociągiem. Wtedy chwyciłem bakcyla turystycznego.

Zacząłem sięgać po opracowania historyczne. Drugą moją pasją była piłka nożna.

Ona zaprowadziła mnie do Bolesławca, gdzie po ukończeniu szkoły w 1962 r.  zaproponowano mi pracę w ZG „Konrad” i kontrakt w klubie BKS na pozycji bramkarza.  Tego ostatniego, niestety nie udało się zrealizować, ponieważ w trakcie meczu LZS Radziechowianka z LZS Sokołowiec na stadionie Górnika Złotoryja uległem poważnej kontuzji. Pracując na „Konradzie”, sam organizowałem różne wyjazdy rekreacyjno- turystyczne dla pracowników i ich rodzin, z reguły sobotnio-niedzielne, np.  samochodem Star-21 (potem tzw. stonką) nad Jezioro Pilchowickie.

Początkowo trudno było namówić na nie moich kolegów. Jeśli wyjeżdżałem na wycieczkę zakładową, to dostawałem urlopowanie. W przypadku grup szkolnych wykorzystywałem godziny wolne od pracy. Jeździłem z różnymi grupami wiekowymi. Na moją pierwszą wycieczkę pojechałam z uczniami ze szkoły średniej z Bolesławca na dwa dni do Kotliny Jeleniogórskiej.

Wysłano mnie na kurs dla organizatorów wypoczynku i turystyki w zakładach pracy. Tam zdobyłem odpowiednie uprawnienia. W   1965 r. wybrano mnie przewodniczącym rady turnusu na centralnym obozie młodzieżowym Kopalnictwa Rud Miedzi w Łagowie Lubuskim. Potem Komisja Młodzieżowa Związku Zawodowego Górników w Polsce skierowała mnie do Kudowy na kurs dla komendantów, instruktorów kulturalno-oświatowych i kwatermistrzów. Ja zostałem kaowcem. W 1968 r. koło PTTK w Bolesławcu zorganizowało 2,5 miesięczny kurs dla przewodników, na który otrzymałem rekomendacje od Rady Zakładowej ZG „Konrad”.

Uzyskałem uprawnienia przewodnika terenowego na Dolny Śląsk. W 1971 r. przeniosłem się do Kola Przewodników PTTK w Legnicy. Na zlecenie oprowadzałem wycieczki po Dolnym Śląsku, a także w   Czechosłowacji. Pilotowałem także krajowe i zagraniczne wyjazdy oraz wczasy PTTK.  Prowadziłem jako komandor obozy młodzieżowe i rajdy, przygotowywałem konkursy o regionie. Mam uprawnienia przewodnika sudeckiego klasy II, przewodnika górskiego i pilota wycieczek. Biskup Legnicki Stefan Cichy – na wniosek Władz Oddziału Przewodników Terenowych i Sudeckich w Legnicy pogratulował mi w   2014 r. 40-letniej działalności przewodnickiej.

W 2015 r. otrzymałem Złotą Honorową Odznakę PTTK*.

Sam musiałem zdobywać materiały przewodnickie, także w trakcie wycieczek szkoleniowych: foldery, książki, itp. Do każdej wycieczki trzeba było się przygotować, więc robiło się schemat zwiedzania. Potem było dużo łatwiej, nawet w nowym miejscu. Dużo nauczyłem się od mgr Czesława Cetwińskiego – historyka sztuki z Wrocławia, który tłumaczył, że „Przewodnik ma przewodzić umysłom ludzkim i robić tak, aby zainteresować ludzi. Przez pierwsze 20, 30 minut trzeba zrobić rozeznanie, czego chcą się dowiedzieć.” To była moja pasja, wyszukiwałem różne ciekawostki, zależnie od trasy wycieczki. 

Często dla rozluźnienia atmosfery opowiadałem dowcipy. Do 2004 r. przewodnictwo zajmowało mi w granicach 40 dni wycieczkowych rocznie. Nie zdecydowałem się być przewodnikiem na pełen etat, chociaż miałem takie propozycje z Jeleniej Góry i Kłodzka. Obecnie – oprócz mnie żyje jeszcze drugi najstarszy przewodnik PTTK z koła legnickiego – Marian Hawrysz. Podlegaliśmy pod PTTK Legnica, ale nie mieliśmy uprawnień do oprowadzania wycieczek po Wrocławiu. Moja żona Matylda też wciągnęła się w turystykę, często jeździła ze mną na wycieczki. Dwa lata temu obchodziliśmy złote gody.  Nasi dwaj synowie – Piotr i Paweł pracują w   górnictwie. Mamy pięcioro wnuków.”

Miałam okazję zobaczyć szczegółowe, zrobione starannym, prawie kaligraficznym pismem, notatki przewodnickie pana Mariana, podzielone tematycznie (zabytki, przyroda, sanktuaria, itd.). Ma on ogromną wiedzę, która nadal pogłębia.  Teraz jest wszystko w internecie, wtedy trzeba było wiele rzeczy opracować samodzielnie. On robi to nadal, mając zamiar pozostawić   swoje zapiski   kolejnemu pasjonatowi turystyki i historii.  Mówi, że w każdej chwili – mimo ukończonych 80 lat powtórzyłby swoje życie jako przewodnik.

*Życiorys pana Turkiewicza ukazał się w kwartalniku „Miedziorysy. Ludzie i tradycje Polskiej Miedzi”, nr 2(10) 2015

 Wioleta Michalczyk

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *