05 lutego 2025

Historia powojennego sportu we wsi Pielgrzymka sięga roku 1948. Wówczas to wysiłkiem całej społeczności zbudowano pierwsze boisko do piłki nożnej. W kolejnym roku rozgrywano już mecze tak seniorów jak i trampkarzy z drużynami z sąsiednich miejscowości. Najstarsi znani kronikarzom zawodnicy to Zbigniew Wieruszewski, Jan Tomczak, Jan Maciejewski, Stanisław Stachura i Jan Zawiślak. W latach sześćdziesiątych za prezesury Edmunda Boruty a następnie Stanisława Szewczyka miejscowy LZS uczestniczył w rozgrywkach powiatowych. W latach siedemdziesiątych nastąpił jednak kryzys, co skutkowało rozwiązaniem drużyny w roku 1976. Po osiemnastoletniej przerwie z inicjatywy Stanisława Banasiewicza jak mityczny Feniks z popiołów klub odrodził się, by od tej pory istnieć pod nazwą Ludowy Klub Sportowy „Fenix Pielgrzymka”. Dziś samo istnienie wiejskich klubów nie jest takie oczywiste. (Czytelnicy pamiętają zapewne mój artykuł w poprzednim numerze o drużynie z Czapli, która ostatecznie przestała istnieć w 2016 roku.) 30-letnia historia to dla mnie pierwsza zaskakująca informacja. Druga to dziewczynki trenujące piłkę nożną wraz z chłopcami.


O klubie i jego dniu dzisiejszym mówi trener Kamil Kozyra:
Największym problemem i powodem, dla którego mamy coraz mniej drużyn jest kurcząca się populacja. Cóż można zrobić skoro w sporej wielkości wsi, rocznie rodzi się trójka dzieci? Dużym utrapieniem jest także technologia, która pochłonęła dzieciaki i te zdecydowanie wolą spędzić czas przed komputerem lub wpatrzeni w telefon, niż podjąć się wysiłku fizycznego. Niestety trudno będzie znaleźć na tę bolączkę jakieś skuteczne lekarstwo. Sam mam dzieci w wieku szkolnym i doskonale wiem, że jeśli nie da się dziecku telefonu do szkoły, to ono z automatu będzie się czuło gorszym. Miałem niedawno taką sytuację z synem, któremu staram się nie dawać telefonu do szkoły. Zapytałem go czym się zajmują na przerwach. Opowiedział mi, jak to próbował bawić się z kolegą. Ale po dwóch minutach kolega poszedł do innego, który miał telefon. Kolejną bolączką jest bardzo słabe „wybieganie” sześcio- czy siedmiolatków. To trudne do uwierzenia, ale dzieci w tym wieku nie potrafią po prostu biegać. To niestety postępująca przypadłość i każdego roku jest chyba coraz gorzej. Winię za to przede wszystkim niemal nieistniejące wychowanie fizyczne w klasach 1-3. Na tę kwestię zwracają uwagę trenerzy niemal wszystkich dyscyplin. Kiedy najczęściej z woli rodziców dziecko trafia pod rękę trenera, to nie mniej niż pół roku, a najczęściej rok zajmuje wypracowanie podstawowych odruchów i koordynacji ruchowej. W klubie w początkach mojej pracy zaczynaliśmy pracę z dzieciakami z klas trzecich i czwartych. Już wówczas było znamienne, że nawet jeśli malec miał już jakieś umiejętności, to koordynacja była raczej słaba.

Dziś na starcie nowego sezonu chcemy pracować z dziećmi z klas pierwszych i drugich. Właśnie dlatego, żeby poświęcić te dwa lata więcej na nabycie umiejętności niekoniecznie piłkarskich, ale ogólnorozwojowych. Nic nie stoi na przeszkodzie, by zawodnicy z małych ośrodków również mogli sięgać wysoko. Niemniej na poziomie profesjonalnym potrzebna jest niezwykła wola i determinacja. Wszystko zależy od tego, czy ktoś ma wystarczająco dużo samozaparcia. Nie bez znaczenia są ludzie, na których się trafi. Czasy się jednak zmieniają. Kiedyś chłopcy chcieli po prostu grać. Dziś wielu już w młodym wieku podchodzi do treningów z założeniem, że im będę lepiej grał, tym więcej zarobię. Tak bym zdefiniował chorobę naszych czasów. Pieniądz stał się celem samym w sobie. Nasz klub z założenia finansuje Gmina. Posiłkujemy się składkami od rodziców. Ponadto udało nam się pozyskać środki z programu „Klub”. To dotacja dla wiejskich drużyn prowadzących zajęcia z dziećmi. Środki ministerialne to źródło, z którego zamierzamy w przyszłości korzystać, ale aby tego dokonać, potrzebne są programy, które trzeba napisać. Koszty pojawiają się w sytuacji, kiedy drużyna uczestniczy w rozgrywkach ligowych. Młodsze dzieci można przywieźć na mecz dwoma czy trzema samochodami, w przypadku seniorów konieczne jest wynajęcie busa. Niestety zdecydowaną większość budżetu jakim dysponujemy, musimy przeznaczyć na obowiązkowe opłaty dla Okręgowego Związku Piłki Nożnej, takie jak ekwiwalent sędziowski. Taki stan rzeczy uważam za krzywdzący, bo związek ma bardzo duże wpływy, które niestety biorą się z naszych wpłat. Te pieniądze moglibyśmy naprawdę lepiej spożytkować.


Obecnie w klubie mamy 3 drużyny juniorskie: Żaki, czyli dzieci z klas 1 -2. Orliki to 3-4 klasa szkoły podstawowej. Ponadto juniorzy młodsi czyli trampkarze. Uważam, że jak na tak małą gminę to jest dość sporo. Przedziały wiekowe poszczególnych grup muszą być małe, gdyż w tym wieku różnica dwóch – trzech lat czyni ogromną różnicę predyspozycji. Naszym atutem, niekoniecznie spotykanym w innych klubach, są dziewczynki, które trenują na równo z chłopcami. Drużyny żeńskiej nie jesteśmy w stanie na razie zbudować, bo mimo tego, że jest ich 12 to są w bardzo zróżnicowanym wieku. Kiedy występujemy w turniejach dziewczynki zawsze występują w składzie i całkiem nieźle grają. Nie ma przepisu, który zabraniałby występowania w jednej drużynie chłopcom i dziewczynkom i my z tej możliwości korzystamy. Z obecności dziewcząt w drużynie bardzo się cieszę, bo one są „charakterne”, zależy im, by pokazać chłopcom, że wcale nie są gorsze. Nie kojarzę, aby w którymś z okolicznych klubów trenowały dziewczyny. Tym bardziej zapraszam rodziców, których córki chcą trenować. My jesteśmy otwarci. Początkowo sam miałem opory. Moja córka mnie męczyła pytaniami, bo chciała grać w piłkę nożną, do czego ja nie byłem przekonany. W końcu uległem i na pewno tego nie żałuję. Dostrzegłem szybko, że zapał nie był słomiany, a piłka nie jest dyscypliną zarezerwowaną wyłącznie dla chłopców. Dziś sądzę, że praca z dziewczętami jest wdzięczniejsza.


Najstarsza drużyna seniorów, uczestniczy obecnie w rozgrywkach A klasy. W drużynie seniorów występują mieszkańcy okolicznych wsi – Twardocic, Wojcieszyna czy Nowej Wsi Grodziskiej. Począwszy od kategorii młodzików rozgrywki mają charakter ligowy z terminarzem i tabelą. Niższe grupy wiekowe rywalizują w turniejach. Nie ma tam tabel i punktów, po to by młodych jeszcze zawodników nie narażać na stres. W tym roku zdecydowaliśmy z uwagi na to, iż spora część drużyny wiekowo nie może już grać w kategorii młodzików, że podejmiemy wyzwanie w kategorii trampkarzy.


Wielkie kluby działają raczej jak przedsiębiorstwa i zawodników po prostu kupują. Na naszych barkach pozostaje ciężar wyszkolenia młodzieży. Między innymi po to organizowane są turnieje, by łatwiej było dostrzec talenty i ściągnąć je do bogatszych klubów. Aby dostać się na szczyt, trzeba przejść długą drogę. Brutalna prawda jest taka, że przesiew jest bardzo duży i biorąc pod uwagę, ilu młodych sportowców marzy o wielkiej piłce, to top osiągają naprawdę nieliczni. Na sukces składa się wiele czynników. Oprócz oczywistych – takich jak warunki fizyczne i umiejętności, ważna jest głowa, czyli piłkarska inteligencja i intuicja. Ocena piłkarza przed podpisaniem kontraktu opiera się głównie na badaniu mentalności. Niemniej w najpoważniejszych szkółkach piłkarskich, jak chociażby w największej bodaj na świecie należącej do Benfici Lizbona, kandydat musi mieć nie mniej niż 170 cm wzrostu i nienaganną budowę mięśni. Taki zawodnik, nawet bez większych umiejętności typowo piłkarskich, będzie dziś premiowany. Z drugiej jednak strony nie ma przepisu na idealnego zawodnika. Jeśli chłopak jest szybki, ma dobry drybling, to z pewnością poradzi sobie na skrzydle. Inny, który nie ma tych umiejętności, ale za to myśli, to poradzi sobie w środku pola jako rozgrywający. Tylko od obrońców wymagamy postury, która wizualnie odstrasza napastników. Ja, jako trener lubię zawodników którzy myślą. Niekoniecznie musi być szybki i dużo biegać, ale wie gdzie stanąć i gdzie podać. Pomiędzy bardzo dobrym piłkarzem a przeciętnym różnice mogą leżeć w detalach. Często zdarza się, że zawodnicy świetnie wyszkoleni w Polsce wyjeżdżając za granicę nie potrafią się odnaleźć i nie dlatego, że są słabi pod względem technicznym czy szybkościowym, tylko właśnie z powodu detali. Czasem jest to zwyczajny brak umiejętności ustawienia się.
Na razie na szczęście nikt z młodych zawodników nie powiedział, że Pielgrzymka jest dla niego za mała i chce grać w większej miejscowości. To być może jest przed nami, bo zarówno dla mnie, jak i kolegi Sławomira Rachwała to trzeci rok pracy. Na szczęście mamy drużynę seniorską i dzięki temu zawodnicy mają perspektywę. Chłopcy z Pielgrzymki mają marzenia, a przynajmniej kilku z nich ma marzenia konkretne. Ciekawe jest to, że właśnie ci robią największe postępy. W Pielgrzymce mamy jedną płytę treningową, ale jeśli chodzi o wyższe klasy rozgrywkowe to warunki, jakie stwarza się piłkarzom, nie odbiegają od Europy aż tak bardzo. Zagłębie Lubin dla swojej szkółki przewidziało 6 boisk treningowych, Miedź Legnica 4. Nie oznacza to, że nasi chłopcy mają zamkniętą drogę do sukcesów. Na boisku w Pielgrzymce wszystko się zaczyna. Każdy będzie miał wiele szans na to żeby się pokazać i zostać zauważonym przez łowców talentów.


Ubiegłoroczny sukces w kategorii młodzików, którzy wygrali swoją grupę, jest naszym jak dotychczas największym. Jest tym większy, że przeciwnikami były drużyny w większych miejscowości, takich jak Malczyce, Stary Łom, Michów, czy Jawor. Ciekawostką jest to, że na turniejach nasi zawodnicy szczególnie spinają się na mecz z Górnikiem Złotoryja. Każdy inny przeciwnik nie jest tak ważny jak ten. Chłopcy często się znają i ci ze wsi chcą pokazać tym z miasta, że wcale nie są gorsi. Często udaje nam się pokazać, że tak właśnie jest.
Andrzej Wojciechowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *