Rycerski futbol
Jak rycerze grają w piłkę? Na pewno szybko i brutalnie. Biorą klocek drewniany (na oko 30 – 40 centymetrów długości i parę kilogramów wagi), typują dwie drużyny po 5 najbardziej bojowych wojów różnej płci, ustalają gdzie są bramki a potem…a potem to strach stać w pobliżu. Jeden rzuca piłką/klockiem, reszta próbuje przechwycić to, co leci. Ci, co nie mają wyćwiczonego refleksu, tamują krew z nosa lub łuku brwiowego. Amatorzy ryzykownych zagrań leżą na trawie, kuląc się z bólu zwichniętego kolana. Dla postronnego gapia wygląda to jak skrzyżowanie piłki ręcznej z rugby i wolną amerykanką.
Przy okazji jest też konkurencja nurkowania w fosie a w zasadzie w jej zielonych od glonów odmętach w poszukiwaniu piłki/klocka, którą to złośliwy sędzia za inwektywy pod jego adresem chlupnął w wodę. O czym ja piszę? – zapyta ktoś rozsądny. Ano po prostu odtwarzam wczorajsze wrażenia z Grodźca, gdzie zjechali zakręceni dorośli i ich równie zwariowane potomstwo, aby zabawiać gawiedź, uprawiając jeden z najstarszych zawodów świata – rycerstwo. Jadąc na zamek nie sądziłam, że jeszcze coś może mnie zaskoczyć. Widziałam już zdobywanie warowni, pojedynki mężczyzn na miecze i kobiet okładających sie workami z sianem, ale piłka w wydaniu rycerskim to dopiero gratka. Tym bardziej, że determinacji amatorom mogliby pozazdrościć nasi suto i zupełnie bezzasadnie wynagradzani biało-czerwoni.
Iwona Pawłowska
Okiem fotoreportera
Pomysłowość ludzka nie zna granic. Gdy tylko kasztelan zamku rzucił mimochodem, że zaraz na podzamczu odbędzie się mały turniej futbolu rycerskiego w głowie odezwały się dzwoneczki alarmowe: to może być: uczta dla aparatu fotograficznego!
I cóż z tego, że zasady tej gry są równie niejasne, co poczucie humoru sędziego i nie zawsze ten co zdobywa punkty wygrywa, a ten co ich nie zdobywa – przegrywa. W skrócie rzecz ujmując drągi są dwa, kołek jeden a zawodników po pięciu w drużynie. Drągi to bramki, kołek to piłka. Sędzia w przypływie dobrego lub złego humoru może zabrać jedną z bramek i przenieść w inne miejsce. Piłkę zaś może wrzucić w pokrzywy, albo jak znudzi mu się sędziowanie do zamkowej fosy. Może również nie zaliczyć prawidłowo zdobytego punktu, albo po pewnym czasie się rozmyślić i punkt odjąć.
Jak na rycerzy przystało zastępy wystąpiły boso i bez ostróg.
Nie wystarczy złapać “piłkę”, nie można dać sobie jej odebrać,…
…a chętnych by to uczynić jest wielu. Tłum rycerzy kotłował się niemiłosiernie. “Piłka” co chwilę ginęła w kłębowisku ciał.
Mimo, że “pilka” ciężka dosyć i kanciasta, na krawędziach nawet ostra. O dziwo – widocznych ran nie było.
I nie wynikało to bynajmniej z delikatności, z jaką traktowali siebie nawzajem grający.
Wszystkie chwyty były w zasadzie dozwolone…
… i to bez względu, czy walka toczyła się pomiędzy męskimi zastępami, czy też wojownikom przeciwstawiły się białogłowy.
A zaciekłość białogłów była niebywała.
Białogłowom pomagał wydatnie sędzia i na nic zdały się punkty zdobywane przez dzielnych rycerzy.
Trzeba jednak przyznać, że kobiety nie wykazywały się taką agresją jak mężczyźni.
“Piłka” wędrowała od zawodnika do zawodnika,…
… aż dziw, że nikt nie rozbił sobie głowy o ten kawałek drewna.
Zmęczenie jednak dało z czasem o sobie znać i chęć do gry słabła, a może sędziemu znudziła się już formuła,…
…więc wyrzucił “piłkę” do fosy. Jeden z dzielnych rycerzy z poświęceniem zanurzył się w zielonej brei i wyłowił substytut kołka.
Gra potoczyła się dalej, ale już z mniejszym impetem.
Robert Pawłowski
1 thought on “Rycerski futbol”
Comments are closed.