Diabelskie pochodzenie

Powszechne przekonanie, że węglarze mają diabelskie pochodzenie, jest wysoce nieuprawnione, wszak ta grupa zawodowa miała nawet swojego świętego patrona – takimi słowami w żartobliwym tonie nadleśniczy Jacek Kramarz rozpoczął spotkanie.

Seminarium pn. „Lasy żelazne, lasy miedziane – historyczne sposoby użytkowania lasu” miało miejsce 24 kwietnia 2023 roku w siedzibie Nadleśnictwa w Złotoryi, przy ul. Stanisława Staszica 18 w funkcjonalnej sali dobudowanego kilka lat temu piętra biurowca. Spotkanie miało w zasadzie charakter branżowy, bowiem wśród słuchaczy przeważali leśnicy w mundurach, lecz pośród zaproszonych gości były też osoby zajmujące się turystyką w naszym mieście i przedstawiciele organizacji społecznych współpracujących z Nadleśnictwem.

Na konferencję składały się trzy referaty: Lasy żelazne – Wojciech Mazur, Lasy miedziane – dr Tomasz Stolarczyk z Muzeum Miedzi w Legnicy oraz Piroliza drewna wczoraj i dziś – prelegentka dr inż. Monika Bartkowiak z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Ogólnie chodziło o to, jaki wpływ miały historyczne produkcje na obecny wygląd i charakter lasów.

Wszyscy prelegenci ilustrowali swoje wykłady multimediami, każdy zawierał mnóstwo niezwykle ciekawych faktów i spostrzeżeń. Prócz tego były smaczne kanapki na przekąskę, kawa oraz suty obiad w klimatycznych wnętrzach skansenu górniczo-hutniczego w Leszczynie. Wszystko ufundowane przez organizatorów, czyli Polskie Towarzystwo Leśne, Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Leśnictwa i Drzewnictwa, Związek Leśników Polskich RP oraz Nadleśnictwo Złotoryja.

Piroliza drewna jest procesem termochemicznym znanym ludzkości od tysięcy lat, właściwie to najstarsza kontrolowana reakcja chemiczna w dziejach ludzkości. Po ludzku oznacza to wypalanie węgla drzewnego. Pierwsze udokumentowane ślady jego wytwarzania w Europie sięgają dziesiątego wieku przed naszą erą, czyli epoki brązu. Ludzkość odkryła, że węgiel drzewny doskonale ogrzewa pomieszczenia, lepiej niż samo drewno; służył w medycynie do odkażania ran, był pięć razy lżejszy niż drewno, więc jego transport stawał się wielokrotnie tańszy. Później, w procesie produkcji żelaza węgiel drzewny stanowił najważniejszy i najdroższy element. Miejscem pracy węglarzy były niedostępne, odległe lasy, dlatego huty podążały za nimi, aby zaoszczędzić na transporcie. Tak tworzyły się lasy żelazne, które produkowały węgiel drzewny dla hut. 

Zawodem pokrewnym węglarzy byli smolarze, którzy wytwarzali głównie dziegieć (rodzaj mazi), ale też smołę drzewną i potaż. Ten ostatni był powszechnie stosowany przy produkcji mydła, wyrobów ceramicznych czy bielenia tkanin. Smoły natomiast były niezbędne do smarowania kół zębatych, wyprawiania skór, dodawano je do różnych maści leczniczych.

Wszyscy znają powiedzenie, jakoby łyżka dziegciu mogła zepsuć beczkę miodu. Skąd to się wzięło? Otóż w czasach wojen w Europie za wojskami podążały tabory przewożące miód pitny. Aby zapobiec wypijaniu alkoholu przed bitwą, miód zaprawiano dziegciem, który miał paskudny smak. A po zwycięskiej bitwie nikt nie czuł nieprzyjemnego smaku, wszak zwycięstwo było tak słodkie!

Mielerze to kilkumetrowe stosy ułożone z tysiąca kłód drewna (łac. mili – tysiąc). Na współczesnych fotografiach satelitarnych uważny obserwator dojrzy mielerze z dawnych wieków w postaci niewielkich kopczyków (na przykład w Borach Dolnośląskich). To drewno z gatunków głównie liściastych (iglaste też) ułożone w kształcie kopuły, przykryte darnią, mchem, liśćmi i ziemią, aby wewnątrz mogło dojść do suchej destylacji drewna przy ograniczonym dostępie powietrza.

Obecnie węgiel drzewny wytwarzany jest w stalowych retortach przez wyspecjalizowane firmy, a społeczeństwu znany jest głównie jako paliwo do grilla. Ponadto produkty procesu pirolizy mają bardzo  szerokie zastosowanie w rolnictwie, są składnikami paszy dla zwierząt, materiałów budowlanych, opakowań. Węgiel drzewny wykorzystuje się również w drukarkach 3D.

W przeszłości pozyskiwanie węgla drzewnego  wymagało bardzo dużego wysiłku fizycznego i dużego doświadczenia. Węglarze przy jego produkcji używali łopat, kijów, kilofów i drabin. Mieszkali w szałasach blisko tzw. wypałów, w głębi lasów. Przypisywano im męstwo osobiste, poważano za walkę z szatańskim żywiołem, jakim był ogień, a jednocześnie postrzeganie ich pełne było przesądów i uprzedzeń. Mówiono o nich diabły, ponieważ byli wiecznie czarni od pyłu węglowego.

Leśni węglarze mieli nawet swojego świętego patrona. Otóż jak podają źródła, hrabiowski syn z Provins (Szampania – XI wiek), niejaki Tybald, wolał modły od dworskiego życia. Dlatego przywdziawszy strój żebraczy, uciekł wraz ze swym przyjacielem w gęste lasy na tereny obecnego Luksemburga. Tam oprócz modlitw obaj młodzieńcy ciężko pracowali fizycznie i tam właśnie Tybald opanował technologię wytwarzania smoły drzewnej i dziegciu, umiał też wypalać węgiel drzewny. Udawało mu się trafnie przepowiadać przyszłość i miał dar uzdrawiania, więc szybko zyskał rozgłos jako święty mąż.

Węglarzom najlepiej się działo w XV – XVII wieku. Zwolniono ich z ceł, z odbywania służby wojskowej, płacili niewielkie podatki (podobnie jak stan szlachecki),  więc byli zamożni. W 1327 roku powstał nawet cech węglarzy, mieli własny wewnętrzny sąd, pomagali biedniejszym członkom swojego cechu, toczyli liczne spory z możnowładcami. I właśnie te procesy z możnowładcami na początku XVIII wieku wpłynęły na odebranie im przywilejów i wpływów. Węgiel drzewny stopniowo zaczęli wypalać chłopi pańszczyźniani i w efekcie węglarze utrwalili się w naszej świadomości jako dzicy ludzie żyjący poza społeczeństwem i jego prawami.

Lasy miedziane to pozostałości po pozyskiwaniu miedzi, złota, srebra i cyny . Na terenie Dolnego Śląska było kilkanaście ośrodków  górnictwa miedziowego i większość z nich ulokowano właśnie w lasach. Górnicy przekształcali środowisko, ogołacając je kompletnie z lasów. W okolicach Leszczyny na fotografiach map widać licznie występujące kopalnie. Teraz, po ośmiuset latach, wzgórza znów porasta las, ale z uwagi na to, że nie był on nigdy inaczej użytkowany, można go nazwać  właśnie lasem miedzianym.

Na koniec konferencji zaproponowano słuchaczom udział w krótkiej wycieczce po ścieżce edukacyjnej pn. Synklina Leszczyny. Tutaj można było osobiście dotknąć fragmentów skałek ze śladami miedzi, ogarnąć wzrokiem wysokie hałdy powstałe po eksploatacji miedzi czy srebra oraz zajrzeć do starej sztolni i wyobrazić sobie, jak mogło wyglądać życie górników w tamtych czasach.

Tekst: Agnieszka Młyńczak

Post scriptum

O pozyskiwaniu węgla drzewnego w naszym powiecie „Echo Złotoryi” zamieściło artykuł Agnieszki Młyńczak pt. „Jak w Bieszczadach”. Tekst opatrzony urokliwym zdjęciem ze szczytu Okola autorstwa Roberta Pawłowskiego można przeczytać na str. 11 w numerze lipiec/sierpień 2011 roku.