Zabawa z ptakami
Spędziłam dwa upalne dni wśród sokolników, ucząc się czeskiego i zgłębiając tajniki polowania z sokołami. Do tej pory ten gatunek ptaka kojarzył mi się jedynie z nowelą Boccaccia, w której to poczciwy drapieżnik zostaje ugotowany na obiad dla ukochanej Mony Giovanny. Te sokoły, które widziałam, raczej na strawę się nie nadawały. Były zbyt piękne i dostojne.
Momentami nawet bardzo niezależne, gdy usiłowały przechytrzyć swoich treserów (czy jak ich tam zwą) i zaznać nieco wolności. Niestety, naszpikowane elektroniką, zaraz zostają namierzone i swoboda szybko się kończy. To tak jak w przypadku żony, której mąż kupił telefon komórkowy z GPS-em .
W nagrodę za to, że tak sumiennie i entuzjastycznie przyswajałam wiedzę z zakresu układania ptaków (brzmi to co najmniej intrygująco), mogłam sobie nawet jednego potrzymać i ponosić na własnej ręce uzbrojonej w megarękawicę z zamszu .
Nie ukrywam – podobało mi się to. Podobała by mi się ta zabawa bardziej, gdyby nie widok karmienia ptaków innymi ptakami, czyli niemowletami od matki kury. Toż to prawie kanibalizm.
Natura jest bezwzględna i niesprawiedliwa – powiedziałyby na pewno te kurczaczki przed śmiercią, gdyby umiały cokolwiek wyartykułować. Aż strach pomyśleć, że jeden sokół zjada takich pięć dziennie.
Iwona Pawłowska
Więcej na temat sokołów, orłów i jastrzębi w najbliższym wydaniu “Echa Złotoryi” a tymczasem zapraszamy do obejrzenia zdjęć autorstwa Roberta Pawłowskiego:
Zdjęcia SUPER! Jednak te ptaki sa przerażające. Masz taką minę, Iwono, jakbyś chciała za chwilę uciec. Od ptaka, oczywiście.
Dlaczego nie ma autora zdjęć? No i nie wiadomo co to za ptaki. Wszystkie sokoły?
Aga