Wielkie otwarcie
Wielkie święto polskiej miedzi odbyło się pod hasłem: „Tradycja – Edukacja – Zabawa”. Trwało dwa dni ciepłego weekendu od 19. do 20. maja a zwieńczyło projekt Złotoryjskiego Towarzystwa Tradycji Górniczych.
Projekt pieczętuje się herbami: Gminy Złotoryja, Powiatu Złotoryjskiego, Miasta Złotoryja, Dolnego Śląska, KGHM Polska Miedź S.A. – fundacja Polska Miedź, Programu Regionalnego – Narodowa Strategia Spójności, Euroregionu: Neisse-Nisa-Nysa, Unii Europejskiej – Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego – Przekraczamy Granice, Projektu „Polsko- Czeskie Spotkania w Krainie Wygasłych Wulkanów”.
Przede wszystkim jednak – olbrzymią pracą społeczną (siłą mięśni, hartem ducha i przedsiębiorczością) członków ZTTG. Efekty tych sprzężonych sił są okazałe, imponujące. Skansen wygląda pięknie. Jeszcze w zeszłym roku – w budowie, dziś skończony, jako obiekt dla edukacji młodego i starszego pokolenia: z miejscami noclegowymi, restauracją, salą wykładową, dwiema amfiteatralnymi scenami, dziedzińcem, zdobionym rzeźbami w piaskowcu. Wszystko u podnóża pieców, które już kila lat odrestaurowane, górują nad Leszczyną.
***
Święto, rozpoczęte już o 14.00 w sobotę, realizowało się wg atrakcyjnego scenariusza: Spotkanie w amfiteatrze leśnym zaprezentowało Złotoryjską Kopalnię Talentów, w tym artystów Ocelota, solistów i solistki Pogórza, po czym orszak górniczo-hutniczy zaprowadził zgromadzonych szacownych gości na koncert Hutniczej Orkiestry Dętej z pokazem paradnej musztry do uroczystego otwarcia skansenu. Tę część zwieńczył koncert Chóru Górniczego, który zaraz oddał głos Zespołowi Polonii Francuskiej „Aigle Blanc”. Oczywiście – w tak zwanym międzyczasie na pełnych obrotach pracuje kuchnia i restauracja skansenu, wystylizowana na karczmę, jak i bufet i kelnerzy obu płci. Tradycyjne polskie jadło można przepić gorącą kawą lub schłodzonym piwem – jak kto woli.
Wieczorem odbywa się tradycyjne dla ZTTG pasowanie na gwarków. Obrzęd ten znają bywalcy grudniowych karczm piwnych, i wiedzą, że tyle samo w nim poważnych słów co humoru i radości. Musi się odbyć także tradycyjny spust miedzi ze średniowiecznego pieca – w końcu – to dymarki. Spotkanie tego dnia, wypełnione koncertami naszego „Pireusa” i „Country Ladies” z Czech (świetne były), wieńczy niespodziewanie atrakcyjny, bo barwny stylistycznie (jazz i operetka na przemian) koncert zespołu reprezentacyjnego PZŁ. I rzeczywiście – muzycy są reprezentacyjni: w wieczorowych garniturach, w długiej sukni -solistka. Grają i wyglądają pięknie, odświętnie, a uczestnicy zabawy nie mogą się oprzeć urokowi znanych, czarujących melodii. Zespół gra pod batutą Mieczysława Leśniczaka. Panowie proszą panie do tańca. Walce, polki, wspólne mormorando znanych, lubianych melodii. To jest to – myślę, nucąc z innymi.
A wokół – przez cały dzień: kramy wymierającego rzemiosła i starych zawodów, bo jak co roku, nie zawiedli rzemieślnicy i artyści: garncarze, kowalstwo artystyczne, malarze, poszukiwacze skarbów naszej ziemi – agatyści, ale i drukarze, papierniści, kaligrafowie, bursztyniarze. Między nimi – serowarzy, specjaliści od pierogów i spełniania marzeń, nie tylko kulinarnych. Poznaję wielu ciekawych ludzi. Wśród nich niezwykle atrakcyjnego wróża:
– Tseba wybrać sobie scurka, wyseptać mu do ucha mazenie, wzucić pieniązek, dać mu chleba, i kiedy zje chlebek, zycenie się spełni – wyjaśnia mi ucharakteryzowany na średniowiecze, tajemniczy, najwyżej pięcioletni wróżbita. „Zamieszkuje” na czas Dymarek w zainscenizowanej średniowiecznej izbie z mamą, siostrą i pieskiem.
Burzsztyniarze, państwo Grażyna i Zenon Śmigielowie przyjechali aż z Tucholi. Prezentują piękną kolekcję biżuterii – bursztyn w srebrze i bez oprawy, kolie, naszyjniki, zawieszki, kolczyki… Trudno oderwać oczy.
– Wie pani, że opiłki bursztynu, powstające przy obróbce, to lekarstwo?
Coś tam wiedziałam, ale z przyjemnością słucham nie tylko o leczniczych walorach bursztynowego pyłu.
– To nasza pasja. Byliśmy bardzo młodzi, kiedy zaraził nas bursztynem wspólny znajomy. Cierpliwie uczył nas rzemiosła obróbki bursztynu. – Musisz być cierpliwa, Grażyno – mówił, kiedy niecierpliwie, z małą precyzją posługiwałam się maleńkimi wiertłami. – Tu jest ważna precyzja. Nasz nauczyciel i mistrz jeszcze żyje. Myślę, że to dzięki obcowaniu z bursztynem. Szkoda, że nasze córki nie odziedziczyły tej miłości. Cóż… Może wnuki?
Gawędzimy, a mnie się już śmieją oczy do pewnego pierścionka z zielonym bursztynem w srebrze. Jeszcze się dowiaduję, że bursztynu poszukuje się niekoniecznie nad morzem.
– Trzeba pamiętać, że bursztyn jest tam, gdzie przed milionami lat był bór. Największy okaz, jaki widziałem – opowiada pan Zenon – wykopano z pola uprawnego pod Kliczkowem.
W następnym kramie rozmawiam z Tadeuszem Grajpelem z Pracowni badań i edukacji historycznej w Końskiem. Historyk z wykształcenia i zamiłowania pokazuje technikę zaniechanego już wynalazku Guttenberga. Mogę sama złożyć na szczotce własne nazwisko, wybierając z pojemnika tradycyjną czcionkę. Powstaje napis, który za chwilę mistrz odbije czerwonym atramentem na certyfikacie, potwierdzającym moją obecność na Dymarkach. Grajpel z pasją opowiada przy okazji historię starodruków, inicjałów, drzeworytów i pieczęci herbowych. Wokół nich – niesłychane historie, dotyczące średniowiecznych dokumentów, jeszcze sprzed wynalezienia druku. Uciekam, bo zostałabym przy jednym kramie do końca, a są tu jeszcze inni ciekawi ludzie, ich rzemiosło, sztuka.
Państwo Telatyńscy z Pracowni ceramiki „Art – El Ceramika” w Dobkowie już zbierają wystawę swych prac, zdążyłam jednak wybrać jednego skrzydlaka z „angelologii stosowanej” w ceramice. Chwilę rozmawiamy, bym mogła się dowiedzieć, że na „Malinowym Wzgórzu” w Dobkowie Telatyńscy mają jeszcze i pasiekę.
Średniowieczne miasteczko zbiera się do snu, bo jutro od rana – sesja naukowa pn. „Spotkania w krainie wygasłych wulkanów”.
Wpadnę jeszcze jutro, także wieczorem, żeby wysłuchać koncertu Hani Markiewicz, znanej wszystkim z „Bitwy na głosy”. Już po koncercie zamienię z Hanią kilka słów. Będzie uśmiechnięta i wyglądać będzie niezwykle świeżo, chociaż wróci tego samego dnia z koncertu w Krakowie. Jej koncert organizatorzy przeplotą skrzypcowym koncertem niezwykłego duetu skrzypaczek. „Violin Duet 2 be” stanowią skrzypaczki, absolwentki klasy skrzypiec Akademii Muzycznej w Poznaniu. Na stałe związane są z różnymi orkiestrami symfonicznymi, jako duet skrzypcowy koncertują na zaproszenie wielu prestiżowych wydarzeń kulturalnych i sportowych w Europie, a nawet w Azji. Jutro w Leszczynie będzie je wspomagała gościnnie Aleksandra Woźniak.
To niesamowite, co można wyczarować na skrzypcach! Słuchacze będą zachwyceni. Dla wielu z nich – to będzie pierwsze spotkanie z takim stylem i brzmieniem skrzypiec.
Jutro przegapię rekonstrukcję potyczki wojsk napoleońskich: „Francuzi nad Potokiem Prusickim” z projektu TMZZ pod wodzą Cezarego Skały, kupię sery od serowarów z Podlasia, wafle (bez cukru) z Kalisza, jaspis na amulet (ze Lwówka) i piękny, gustowny pierścionek – wcale nie z „kolorowych jarmarków”. Bo organizatorzy tych uroczystych Dymarek Kaczawskich pokazali, że festyn, utrzymany w konwencji mocno ludycznej, nie musi być „usia – siusia”, że można zaprosić „wszystkich”, zaproponować im rozrywkę na godziwym poziomie, celując w gusta.
Jolanta Zarębska
zdj. Wojciech Zarębski, Michał Wozowczyk, Robert Pawłowski
Leszczyna, 19.05.2012 r.
Pan Andrzej Kowalski
Prezes Złotoryjskiego Towarzystwa Tradycji Górniczych
W Złotoryi spełniają się marzenia!
Kilka lat temu hasło „Skansen w Leszczynie” wydawało się mało wiarygodne. A jednak
w dniu dzisiejszym Złotoryjskie Towarzystwo Tradycji Górniczych z Panem Prezesem Andrzejem Kowalskim dokonują uroczystego otwarcia skansenu.
ZTTG jest młodą organizacją skupiającą szeroką reprezentację Ziemi Złotoryjskiej.
Budowa skansenu górniczo-hutniczego – tu, w kolebce „starej miedzi” – jest pomysłem bardzo dobrym, promującym ziemię złotoryjską i kochających tradycje górnicze mieszkańców.
Gratulujemy Prezesowi Andrzejowi Kowalskiemu i wszystkim działaczom Towarzystwa odwagi w podjęciu decyzji i wytrwałości w realizacji trudnego projektu. Powstanie skansenu to duży wysiłek całego środowiska Złotoryjskiego.
To dobry przykład realizacji inwestycji w systemie prywatno – publicznym.
Ale skansen – to nie tylko mury, piece, maszyny. Skansen, to budowanie świadomości historycznej naszego społeczeństwa i tożsamości kulturowej mieszkańców. Tu pracowali nasi pradziadowie, dziadowie i nasi rodzice. A my to pielęgnujemy. Skansen to wprowadzenie Leszczyny na mapę Polski i mapę świata. To budowanie świadomości historycznej mieszkańców i równocześnie troska o ich przyszłość.
Budowa skansenu jest pomysłem drugiego otwarcia Złotoryi. Potrzeba wielkiego wysiłku, aby projekt skansenu realizować w ciągu długich lat. TMZZ deklaruje swoją pomoc.
Życzymy, aby przy realizacji pomysłu udało się zjednoczyć społeczność ziemi złotoryjskiej, sprzymierzeńców i decydentów.
To kolejne okno na świat Ziemi Złotoryjskiej. Otwierajmy je szeroko z korzyścią dla wszystkich.
W imieniu Zarządu TMZZ
Aleksander Borys
Bardzo ciekawa impreza kultywująca dawne, odchodzące w zapomnienie tradycje. Osobiście skupiam się na kowalstwie, ale każde z zapomnianych rzemiosł przykuwa moją uwagę. Gratuluję organizatorom oryginalnego pomysłu. Może inne polskie miejscowości wyciągną daleko idące wnioski i pójdą śladami pomysłodawców.