Pokaz kunsztu piłkarskiego
Nie tak dawno ubolewałem nad tym, że Złotoryja jest daleko za innymi miejscowościami, jeśli chodzi o organizowanie imprez, w których promuje się miasto, mieszkańcy się bawią i edukują, a przyjezdni z zachwytu nie mogą zamknąć ust. Dzisiaj chyba muszę trochę zliberalizować moje dosyć radykalne poglądy, chociaż…
Ale od początku może…
Pokaz kunsztu piłkarskiego
W niedzielę na stadionie ZKS „Górnik” rozegrany został mecz pomiędzy liczną reprezentacją powiatu złotoryjskiego i „Orłami Górskiego”. Spóźniony trochę dotarłem na stadion, gdy po boisku biegało już 22 zawodników, to znaczy ci w czerwonych biegali, a ci w biało-czerwonych spokojnie rozgrywali piłkę.
Jeżeli dodać do tego, że impreza została zaplanowana prawie pół roku wcześniej, na boisku można było zobaczyć wielu byłych reprezentantów naszego Kraju (niekoniecznie w piłce kopanej) – to naprawdę zainteresowanie było mierne.
Albo promocja tego wydarzenia była niestosowna, albo rzeczywiście zainteresowanie tego typu imprezami w naszym mieście jest znikome i nie jest ważne tak naprawdę jaka to będzie impreza.
Któż to po boisku nie hasał? Był i pan Starosta, i pan Komendant, i Proboszcz, i burmistrz Wojcieszowa, i radni, i bezradni, i znakomici przedsiębiorcy naszego miasta i regionu, i piłkarze „emeryci”, i aktywni jeszcze kopacze naszych okolicznych lig, i ci co umieją kopać lepiej, i trochę gorzej. Pełen przekrój około trzydziestu żądnych zwycięstwa naszych wybitnych przedstawicieli. Jako się rzekło – biegali, atakowali, szarpali…
Z Orłami zaś mam pewien problem mentalny, bo jakoś do „Orłów” pana Górskiego nijak nie pasowali mi ani pan Jan Gęsior, ani Igor Gołaszewski, ani Waldemar Prusik, ani Ryszard
Robakiewicz, ani Jerzy Wijas czy też pan były premier – Jan Krzysztof Bielecki. Co do kilku innych także mam jakieś wątpliwości, ale rozumiem pewną konwencję, w myśl której chodzi o zachowanie w pamięci nazwiska naszego najwybitniejszego trenera oraz promowanie sportu pt. piłka nożna.
Rzeczywiście – nasza reprezentacja bardzo się starała, niestety zabrakło jednak doświadczenia, trochę umiejętności oraz zimnej krwi. „Orły” pykały sobie subtelnie piłeczką, uważając by za bardzo się nie zmęczyć (i ta uwaga wcale nie jest przytykiem, a wręcz przeciwnie – pochwałą) i kiedy nadarzała się sprzyjająca ku temu okazja, to znaczy, gdy nasi popełnili jakiś błąd, delikatnie przyspieszali. Tak sobie myślę, że 2:0 to był bardzo polityczny wynik. Nie jest to pogrom, który mógł nastąpić, ale to nieładnie bić gospodarzy. 2:0 jest to wynik, który mimo wszystko podkreśla, że jest się lepszym.
Muszę się przyznać, że z pewną zazdrością patrzyłem na biegające po trawie znajome twarze, bo stanąć na boisku i zmierzyć się oko w oko, z kimś, kto reprezentował nasz Kraj, to na pewno niebywała przyjemność.
I w sumie wynik tej konfrontacji nie był tak istotny (choć poszedł w Świat), jak udział w niej. Tym bardziej szkoda, że poza wymiarem sportowym i niewątpliwą satysfakcją naszych powiatowych piłkarzy, impreza nie nabrała takiego charakteru na jaki zasługiwała i podejrzewam, takiego, na jaki liczyli organizatorzy.
Oglądając mecz prowadzony, co warto podkreślić, w atmosferze fair-play naszły mnie dwie refleksje. Pierwsza to taka, że nie zawsze, ci co ciężko pracują mogą liczyć na korzystne wynagrodzenie (wynik). Druga – nie wystarczy dobry pomysł na imprezę jako taką – trzeba mieć jeszcze lepszy scenariusz takiej imprezy.
Robert Pawłowski
P.S.
W przerwie była mała uroczystość udekorowania mistrzowskiej drużyny juniorów ZKS „Górnik”, która okazała się najlepszą na Dolnym Śląsku. Przy tej okazji publiczność mogła podziwiać sprawność naszych lokalnych władz. Organizatorzy zapomnieli prawdopodobnie otworzyć bramkę prowadzącą z trybuny na boisko, więc pani radna Jadwiga Szeląg, zaproszona do pogratulowania młodym piłkarzom – z wdziękiem przeskoczyła przez ogrodzenie. Panu Burmistrzowi nie pozostało nic innego jak pójść w ślady pani radnej sejmiku dolnośląskiego i równie chyżo przekroczył przeszkodę. Nic, tylko pogratulować sprawności fizycznej.