Pospolite imię, pospolite nazwisko, niezwykły człowiek.
Dnia 28 września pożegnaliśmy Bogdana Zająca. Wybitnego sportowca, trzykrotnego mistrza świata w akrobatyce sportowej, cenionego artystę w jednej z największych produkcji na świecie Cirque du Soleil, założyciela fundacji ,,OCELOT”, dyplomowanego lekarza, Ordynatora Oddziału Rehabilitacji w Złotoryi.
Tak opisuje Go Leszek Antonowicz, trzykrotny mistrz świata w kat. czwórek męskich, wieloletni przyjaciel z zespołu, członek słynnej złotej czwórki, do której należał również Bogdan.
„Aktywny, dynamiczny człowiek, pełen różnych pomysłów i planów na przyszłość. Odszedł tak jak żył – aktywnie.
Mówiąc w stylu Romana Gorzkowskiego – ,,Najlepszy lekarz wśród akrobatów i najlepszy akrobata wśród lekarzy”
Był (to słowo w trudem przechodzi przez gardło) chłopcem znad Kaczawy. Mieszkał niedaleko mostu przy ulicy Kolejowej.
W piątej klasie szkoły podstawowej rozpoczął swoja przygodę z akrobatyką. Pamiętam scenę z naszego pierwszego wyjazdu sportowego, gdzie przebywaliśmy na obozie z harcerzami. Mieliśmy pokazy na ognisku harcerskim. Podobały się druhom, a po serii skoków akrobatycznych w wykonaniu Bogdana wznieśli okrzyk: ,,ale ska- ale ska- ale skacze jak zając”.
I ten jego śmiech. Śmiał się często – głośno i zaraźliwie. Na obozie w Świeradowie Zdroju przygotowywaliśmy się do Ogólnopolskiej Spartakiady Młodzieży. Wszyscy chłopcy mieszkali w jednym dużym pomieszczeniu, a dziewczęta w drugim, obok.
Oczywiście Bogdan swoim zwyczajem się śmiał, a dziewczęta z pokoju obok też. Później dopytywały się, kto tak się śmieje.
Był niesłychanie pracowity. Bardzo przydało się to podczas studiów medycznych. Nie znam przypadku (poza Bogdanem), aby zawodnik takiej klasy był jednocześnie studentem medycyny.
Poradził sobie nawet podczas naszego wypadu do USA, który trwał ponad dwa miesiące. Profesorowie Akademii Medycznej, znając jego pilność, zgodzili się na wyjazd. A on zabrał ze sobą walizkę książek i w każdej wolnej chwili się uczył. Zdał każdy egzamin.
Nazywaliśmy go ,,Kosiba”. Tak nazywał się bohater polskiego filmu pod tytułem ,,Znachor”.
Uznaliśmy, że od znachora do doktora niedaleko.
Świetnie nam się współpracowało, a przyjaźń rozpoczęła przygodą sportową przetrwała całe życie. I nie wierze w to, że nie ma ludzi niezastąpionych”
Na temat Bogdana Zająca wypowiedział się również Paweł Horbacz, brązowy medalista Mistrzostw Świata, oraz wicemistrz Europy w czwórkach, trener Fundacji ,,OCELOT”.
,,W wieku 7 lat zacząłem swoją przygodę z akrobatyką w Złotoryi. Trafiłem pod skrzydła dwóch trenerów ze słynnej złotej czwórki tj. Leszka Antonowicza, oraz Wojtka Świecika. W międzyczasie do Polski ze Stanów Zjednoczonych, a konkretnie z Las Vegas, przyleciał i odwiedził nas na naszej sali akrobatycznej Bogdan Zając. Wszyscy mieliśmy okazję poznać trzeciego ze złotej czwórki. Opowieści Bogdana o wielkim świecie artystycznym robiły duże wrażenie na nas wszystkich, co bardzo motywowało nas do cięższej pracy. Jego doświadczenia i sukcesy budziły w nas chęć stawiania sobie wyższych celów.
W myślach zapisał mi się moment, kiedy po pobycie na Hawajach Bogdan odwiedził nas na naszej sali. Jego krótki komentarz ,,co tutaj tak zimno” uświadomił nam, jak wielki jest świat i jak wielkie mamy możliwości nawet pochodząc z tak małego miasteczka jak Złotoryja. Początek lat 90-tych nie kojarzył się nikomu ze swobodą podróżowania poza granice Polski.
Mój pierwszy zagraniczny kontrakt podpisałem dzięki Bogdanowi, który utwierdził moją wiarę w siebie i we własne możliwości. To stało się dowodem na to, że marzenia, które sam wzbudził można realizować.
Bogdan zawsze był dla mnie inspiracją i potwierdzeniem, że pasja może stać się sposobem na życie.
Fundacja ,,Ocelot”, którą stworzył, zajmuje się nie tylko kształceniem umiejętności akrobatycznych, lecz również rozwojem, umocnieniem pewności siebie i podniesieniem poczucia własnej wartości.
Słowa Bogdana motywowały nie tylko mnie, ale kilka pokoleń młodych akrobatów w całej Polsce.
Dzielił się swoim doświadczeniem i umiejętnościami czerpiąc radość i satysfakcję z sukcesów swoich podopiecznych.
Jego upór i determinacja będą dla mnie zawsze wzorem do naśladowania.”
Jeden z podopiecznych Fundacji „OCELOT”, Mariusz Nguyen, bardzo utalentowany artysta, który poświęcił wiele czasu na kształcenie swoich umiejętności pod okiem Bogdana Zająca. Finalista programu ,,Mam Talent”, mistrz Polski Seniorów w dwójkach męskich.
,,Osobiście uważam, że nie ma słów, które by dokładnie opisały to jak wielkim autorytetem w moim życiu jest Bogdan Zając. Dla mnie na zawsze będzie to po prostu trener Bogdan, z którym po raz pierwszy miałem styczność będąc 8-letnim chłopcem. Kto by wtedy pomyślał, że ten starszy Pan prowadzący mój pierwszy trening akrobatyki odegra tak niesamowicie istotna rolę w moim życiu. Przez te 12 lat, zdążyłem „trochę” poznać trenera i stwierdzam, że za 3-krotnym mistrzem świata, ordynatorem szpitala, solistą Cirque du Soleil, członkiem legendarnej złotoryjskiej czwórki i wieloma innymi tytułami, stoi ambitny, bardzo uparty i przy tym wszystkim prosty człowiek, który chciał spełnić marzenia. Cały czas stawiał sobie kolejne wyzwania, mimo tego, że już tyle w życiu osiągnął. Kochał to czym się zajmował i chciał zarażać innych swoją miłością do akrobatyki artystycznej, co oczywiście mu się udawało. To on pokazał mi świat, w którym dobrze i pewnie się czuję. Zapoczątkował niezwykłą przygodę. Ukierunkował moje życie, dał mi pasje i marzenia. Z resztą nie tyko mi, bo jestem przekonany, że wiele pokoleń akrobatów powie o nim to samo.
Jestem ciekawy, ile łącznie godzin przegadaliśmy z trenerem w drodze na występy. Mimo tego, że za każdym razem część historii się powtarzała, bo chyba trener nie do końca pamiętał o czym już wspominał, to nadal budziły ciekawość. Ponadto, nawet jeżeli myślałem, że znam całą biografię trenera na pamięć to i tak potrafił zaskoczyć czymś nowym, co tylko potwierdzało jak ciekawą był osobą. Dosyć zabawną umiejętnością trenera, którą wspominam z uśmiechem, było zapadanie w sen gdziekolwiek i w jakiejkolwiek pozycji. Niesamowite było to, jak bardzo potrafił się skupić na tym co robi, na tym co chciał w danej chwili osiągnąć. Nauka na egzaminy podczas oczekiwań na próbę lub występ również nie była dla niego problemem. Był po prostu mistrzem koncentracji. Chciał być mistrzem we wszystkim co robił.
Mimo tego tak jak wcześniej wspomniałem, krył się w nim prosty człowiek kochający swoich bliskich, sport, naukę, wypoczynek w ciepłych krajach, swoje psy, muzykę Franka Sinatry i pizzę Quattro Formaggi z Tutti Santi (restauracji w Lubinie). Takim człowiekiem był dla mnie trener Bogdan, był dla mnie jak drugi ojciec i cieszę się, że mogłem poznać tak wartościowego człowieka w swoim życiu.”
,,Wielu z nas miało ogromne szczęście spotkać Bogdana na swojej drodze. Bogdan był pasjonatem nie tylko akrobatyki, ale życia. Nie lubił marnować czasu. Zachęcał nie tylko do tego, by robić więcej i lepiej, ale przede wszystkim tego, aby być kimś więcej.” Grzegorz Roś brązowy medalista Mistrzostw Świata, oraz wicemistrz Europy w czwórkach, były artysta grupy ,,OCELOT”
Bogdana Zająca brakuje nie tylko rodzinie przyjaciołom, ale także pacjentom, którym służył swoją opieką.
,, Wspaniały człowiek i lekarz […]” ,, […]Ogromna strata[…]” ,,Wielki żal i smutek odszedł wielki i skromny człowiek i przyjaciel umiał realizować marzenia i zarażać innych pozytywną energią […]” ,,Wielka niepowetowana szkoda i żal w sercu”
Takie, i wiele podobnych komentarzy dotyczących Bogdana Zająca możemy przeczytać pod postem na facebooku Szpitala Powiatowego w Złotoryi informującym o Jego odejściu.
Podsumowując zacytuję słowa Markusa Zusaka ,,Prawdziwymi przyjaciółmi są ci, którzy nigdy nie opuszczają naszego serca, nawet jeśli na chwilę znikną z naszego życia. Po latach rozłąki bez trudu na nowo podejmujemy przerwaną znajomość. Nawet jeśli umrą, w naszych sercach na zawsze pozostają żywi”.